czwartek, 11 grudnia 2014

Letting go

Tłumaczenie fanfiction za zgodą autorki.
Link do oryginału.
To jest moje pierwsze (i prawdopodobnie ostatnie) tłumaczenie, więc śmiało piszcie, gdzie popełniłam błędy.
Co się tyczy podkładu: jeśli nie lubicie punkowych klimatów, puśćcie sobie Imagine Dragons, serio.

Włochaty - Moja utopia 
Imagine Dragons - Bleeding out 

________________________________


        Jego oczy są nieco ciemniejsze, skóra odrobinę chłodniejsza, ale poza tym, jest taki sam, jak zawsze był. 
        Spojrzenie Percy'ego śledzi jego ostre kości policzkowe, szpiczastą brodę, sińce pod oczami...
        - Nico - mówi na powitanie. 
        - Cześć - chłopak uśmiecha się nieznacznie, ale uśmiech ten jest pozbawiony radości. Percy udaje, że nie zwrócił na to uwagi. 
        - Wcześnie wstałeś - komentuje. Oczy Nica pociemniały, jakby chciał coś powiedzieć. 
        - Tak - mówi zamiast tego. - Tak. 
          
XXX

        - Percy, musisz wychodzić z domu! 
        Annabeth patrzy na niego szarymi oczami wypełnionymi żalem i troską. Percy nie może tego zrozumieć; przecież jest szczęśliwy i nie potrzebuje jej współczucia. 
        - Wszystko w porządku - zapewnia ją. Dziewczyna potrząsa głową.  
        - To nie jest w porządku! To chore! Siedzisz sam w swoim domku przez calutki dzień i -
        - Nie jestem sam - przerywa jej. - Mam Nico. 
        Jej oczy zalśniły od łez. 
        - Och, Percy - szepcze i przechyla się do przodu, by otoczyć go ciasnym uściskiem. Jej łzy sączą się na jego koszulkę, ciepłe, wilgotne i nieprzyjemne, ale nie ma pojęcia, dlaczego Annabeth płacze. 
        W końcu właśnie to sobie wmawiał. 

XXX

        - Nic nie możesz zrobić, Percy
       Rachel od razu przechodzi do rzeczy. Jej włosy są w nieładzie, podbródek przechylony, oczy mądre. Teraz te oczy wyglądają na smutne.
       - Nie możesz sprowadzić go z powrotem.
       - Nie mam pojęcia, o czym mówisz - mówi Percy. Rachel przecząco potrząsa głową.
       - Wiesz - upiera się. - Wiesz, więc przestań udawać. Przestań to ukrywać. Percy - mówi delikatnym, cichym głosem - czas się ruszyć.
        - Po prostu się zamknij - odpowiada jej. Więc Rachel nie mówi nic więcej, tylko patrzy na niego mądrymi, smutnymi oczami dopóki w końcu syn Posejdona nie odwraca wzroku.


XXX

          - Wiesz, że oni mają rację.
       Percy wzdycha. 
       - Nie potrzebuje żebyś ty również prawił mi morały - prycha, ale w jego głosie słychać tęsknotę; w rzeczywistości nie byłby w stanie zachowywać się tak w stosunku do Nico. 
        Młodszy chłopak płynnym ruchem wślizguje się na kuchenny stół i kładzie dłonie na ramionach Percy'ego. W dotyku są nienaturalnie chłodne, co sprawia, że Percy'ego przechodzi dreszcz, ale nie przejmuje się tym, ponieważ to tylko Nico. 
        - To trwa wystarczająco długo - mówi łagodnie. - Musisz pozwolić mi odejść. 
        - Nie - upiera się syn Posejdona - Nie chcę, nie pozwolę... 
        - Musisz - palce Nico wczepiają się w jego ciało, przez co się wzdryga. - Musisz, ponieważ jestem martwy, pamiętasz?
        Nie chciał pamiętać. 
          - I bez względu na wszystko, nie możesz sprowadzić mnie z powrotem. 
       Te słowa są jak nóż w jego piersi, próbuje złapać oddech. Zamyka oczy, ponieważ nie chce tego słuchać, nie chce tego słyszeć, nie chce znać prawdy.
        Nico ściska jego ramiona siłą zmuszając Percy'ego, by się obrócił. Zielone oczy spotykają brązowe; są głębokie, smutne ale wypełnione miłością. Nico podnosi ręce, ociera palcami twarz Percy'ego, który wzdryga się, czując jego lodowaty dotyk.
        - Widzisz? - pyta Nico. Jego głos jest niezwykle smutny. - Jestem martwy i nic tego nie zmieni.
        Na kilka chwil obraz szczupłego chłopaka z włosami w nieładzie o dobrodusznym spojrzeniu zbladł, ukazując szkielet, prawdziwą formę Nico - jak jego ciało wyglądało przez ostatni rok i jak będzie wyglądać wraz z mijającym czasem.
        - Czas ruszyć naprzód, Percy - mówi.
        - Nie chcę tego - upiera się. - Cholera, kocham cię!
        Nico posyła mu łagodny, słodko-gorzki uśmiech.
        - Też cię kocham - nachyla się, by przycisnąć lodowate, spierzchnięte wargi do czoła Percy'ego. - Ale nie mogę zostać na zawsze.
        Percy się zawahał.
        - Nie - potrząsnął głową.
        - Nie jestem twoją własnością, byś mógł mnie zatrzymać, Percy - wzdycha. - Chcesz, żebym był szczęśliwy, prawda?
        - Jesteś szczęśliwy ze mną - głos mu się załamał. - Jesteś?
        Nico wolno kręci głową.
        - Jestem martwy, a ty żyjesz - mówi wprost. - Percy musisz pozwolić mi odejść.
        Percy przez chwilę milczy.
        - Będziesz na mnie czekał, prawda? - mówi w końcu. Jego głos nieco drży.
        Tym razem uśmiech Nico jest cieplejszy. Coś zaciska się w sercu Percy'ego, ponieważ minęło dużo czasu, od kiedy widział ten uśmiech po raz ostatni.
        - Tak długo, jak będzie trzeba.
        Cofa się o krok, a Percy pragnie, rozpaczliwie pragnie zrobić krok do przodu, przyciągnąć go do uścisku, pocałować i nigdy nie pozwolić odejść.
        Ale się nie rusza.
       - Dziękuję - mówi Nico. - Dziękuję, że pozwoliłeś mi odejść.
        Nie odchodź.
        - Nie rób niczego głupiego.
        Nie...
        - Do zobaczenia po drugiej stronie, Percy - duch Nico di Angelo zaczyna blednąć. - Kocham cię. 
        Percy zatacza się do przodu, sięgając desperacko i rozpaczliwie w pustą przestrzeń w miejscu, w którym zniknął Nico. Łzy spływają po jego policzkach, mokre, ciepłe i słone, pełne smutku.
        - Też cię kocham, idioto - szepcze w pusty pokój.
        Znów cię zobaczę, przysięga.
        Nico di Angelo, nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo.  

       
_____________________________________


        Odnoszę wrażenie, że pozbawiłam tego opowiadania całej magii, tłumacząc je na język polski. Ale tak już chyba jest, że po angielsku wszystko brzmi lepiej. Prawdopodobnie zjebałam, ale mimo wszystko chcę się z Wami tym podzielić. 
        Od początku denerwowała mnie narracja, chciałam ją zmienić na czas przeszły, ale po kilku próbach dałam sobie spokój i postanowiłam zachować tą oryginalną. 
        W najbliższym czasie nie zamierzam się brać za żadne tłumaczenia, bo idzie mi to gorzej, niż myślałam. Zajmę się pisaniem, wiec na święta możecie się czegoś spodziewać. Po świętach również, ponieważ zamierzam przeznaczyć sporo czasu podczas przerwy świątecznej na pisanie. 


        10.06.2015 roku w warszawskim Torwarze odbędzie się koncert Rise Against. Wybiera się ktoś? :)

5 komentarzy:

  1. Kochana, po polsku brzmi tysiąc razy lepiej niż po angielsku! Być może odrobinę faworyzuję mój ojczysty język, ale już tak po prostu mam.
    Magia... Tak, to było magiczne. Takie smutne, a jednocześnie dające nadzieję, po prostu piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zakochałam się z tym ff w momencie, w którym je przeczytałam, od razu postanowiłam się nim podzielić z innymi i napisałam do autorki z prośbą o pozwolenie na tłumaczenie. trochę mi to zajęło, ale kiedy zobaczyłam twój komentarz, dotarło do mnie, że było warto. dzięki ;)

      Usuń
  2. Nie wypowiadam się, co do samego tłumaczenia, ponieważ jestem osobą dysanglojęzyczną, więc po prostu się nie znam...
    Smutno mi. Strasznie mi teraz smutno. Cudowne. Magiczne. Nic dodać, nic ująć. Mam ochotę się rozpłakać. Końcówka zabrzmiała tak, jakby Percy planował popełnić samobójstwo... No cóż, mogę się tylko domyślać, co mogło być dalej... Percy i Nico, to było tak realistycznie przedstawione, ta ich miłość... ani przesadzona, ani przesłodzona, taka po prostu idealna.
    Więcej nie mam nic do powiedzenia, po prostu zabrakło mi słów, by to opisać.
    Dużo weny życzę na opowiadania, nie mogę się ich doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego ten paring mnie zaczarował. ich miłość jest taka słodko-gorzka, pełna bólu, cierpienia, więc ja, jako osóbka lubująca się w angscie, nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Percy brzmi tak depresyjnie, totalnie jak nie on i nawet trochę się o niego martwię.
      dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  3. Co mogę powiedzieć?
    Zaczarowało mnie to. Było dobijająco realistyczne, prawdziwe i nie przesłodzone. Mocne. Lubię ten parring, a tutaj wręcz go kocham. Może wpływ na to ma mój nastrój wisielca, że aż tak bardzo się tym jaram, ale świetne. Dzięki, że to wrzuciłaś.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń

Image and video hosting by TinyPic