piątek, 28 listopada 2014

Dead Oceans - Prolog

        


        Wszystko zaczęło się na Olimpie. Bo gdzież indziej mogło się zacząć? Wszak Olimp, już za czasów starożytnych był ośrodkiem wszystkiego, co dziwaczne i niepojęte. Legendy głoszą, że za każdym razem, gdy wokół osławionej góry zbierają się ciemne chmury, to sam Pan Niebios kłóci się ze swoją rodziną. Zarówno ludzie, jak i bogowie drżą przed jego gniewem po dziś dzień. Dlatego królowie wznosili ku jego czci wspaniałe świątynie, a biedota składała ofiary. Wszystko, by tylko ugłaskać kapryśne bóstwo, zdolne zesłać na nich najróżniejsze kary.
        Jednak dni sławy Olimpu już dawno minęły, powoli zastępowane przez nowe religie, w końcu również ich brak. Dlatego bogowie przenieśli się na zachód. Teraz ich siedziba zwie się Empire State Building. Olimpijczycy wciąż istnieją, mieszają się w życie śmiertelników, płodzą z nimi dzieci, a potem sprawiają kłopoty herosom. Przez te dwa tysiące lat właściwie nic się nie zmieniło. No, może poza tym, że stare rozrywki zaczęły ich nudzić, a sposoby uprzykrzania życia herosom ruszyły do przodu wraz z duchem czasu. 
        A więc jak zwykle wszystko zaczęło się na Olimpie. I jak zwykle zaczęło się od nieprzyjemnej wymiany zdań. 
        W noc zimowego przesilenia w pałacu na szczycie góry zebrała się cała boska rodzinka, by radzić o tym, co zaprzątało ich święte głowy. Cała dwunastka w jednej sali tronowej. Powietrze było mieszanką najróżniejszych zapachów, od drogich perfum począwszy (pragnę przypomnieć, że bogowie olimpijscy byli bardzo ludzcy jak na bogów, stąd też ich zamiłowanie do kosmetyków śmiertelników), na polnych kwiatach skończywszy. Jednak wisiało w nim tyle napięcia, że jedna iskra zdołałaby wysadzić ten cały boski burdel w powietrze. Oczywiście jeżeli już nie byłby zawieszony kilkaset metrów nad ziemią. 
        Dookoła suto zastawionego stołu, z którego co jakiś czas Dionizos próbował podkraść kieliszek wina, kręciło się mnóstwo pomniejszych bóstw, driad i satyrów. 
        Bal trwał w najlepsze. 
        "Zrzućcie maski!" napisałby Stephen King.*
        Jednak nie spotkali się tam po to, aby ucztować. Mieli ważniejsze sprawy na głowie. Niektórzy zdradzali zaniepokojenie, inni sprawiali wrażenie zobojętniałych, jeszcze inni bawili się w najlepsze. Pan domu, Zeus, zachował kamienną minę.
         - I to cię tak niepokoi? - zapytał, nachylając się w stronę Aresa. - Przywykliśmy już do zagrożenia ze strony naszych dzieci. Ale są częścią nas samych. Bez nich przestaliśmy istnieć. 
        - Och, Zeusie - bóg wojny uśmiechnął się przebiegle. - Ja nie mówię tu o wszystkich herosach. Żadne z moich dzieci, czy chociażby dzieci Afrodyty nam nie zagraża. Ale twoja piękna córka, jak jej tam?
        - Thalia - Zeus usłużnie podsunął mu imię. 
        - No więc twoja Thalia, albo bękart Posejdona, pogromca Tytanów. Ten, pożal się Uranosie, Percy Jackson. Myślisz, że któregoś z nich nie świerzbią rączki, żeby przejąć władzę? Po tym wszystkim, co widzieli? Tak było od zawsze. Kronos obalił Uranosa, wy obaliliście Kronosa, chociaż był waszym ojcem. Myślisz, że nigdy nie nadejdzie czas, kiedy to i wasze dzieci zechcą zasiąść na Olimpie? 
        - Wystarczy! - przemówił Pan Niebios głosem przywodzącym na myśl pierwszy, odległy grzmot tuż przed rozpętaniem burzy. - Nie mam pojęcia, co w ciebie wstąpiło, Aresie, ale nie zapominaj, że ty również jesteś moim synem. 
        Wszelkie rozmowy, jakimi jeszcze kilka sekund wcześniej rozbrzmiewała sala, nagle ucichły. Oczy zebranych zwróciły się w stronę dyskutujących. 
        - Wybacz mą zuchwałość, Zeusie - bóg wojny skłonił się nisko, po czym wrócił na swoje miejsce. 
        Pan Niebios wymienił spojrzenia z braćmi.
        Można było to nazwać zwykłą wymianą zdań, ale w sercach Wielkiej Trójki zostało zasiane ziarenko niepokoju.
        Pewna istota, ukryta w czeluściach otchłani uśmiechnęła się przebiegle. Dobrze, bogowie, doskonale. Właśnie o to chodziło.

* głupie nawiązanie do Lśnienia

________________________________

        Z całego serca nienawidzę piosenki z podkładu. Pasuje mi tu, ale jej nienawidzę.
        To dziwne coś zwie się prologiem do Dead Oceans, czyli dłuższego percico. Na razie nie wiem, ile może mieć rozdziałów, jak długie będą i co się tam wydarzy. W sumie mam tylko ogólny zarys, który stale uzupełniam nowymi postaciami, które chcę wplątać w to całe zamieszanie. Może polecę na żywioł. Co jak co, ale to wychodzi mi chyba najlepiej. W opowiadaniu pomijam całą akcję z Olimpijskich Herosów. Brak ostatniej części uniemożliwia mi zgrabne wplątanie jej w losy bohaterów, poza tym, chyba nawet by mi nie pasowało. Zamiast Gai macie to coś. Czymkolwiek jest. Taka alternatywa.
        Nie wiem, kiedy pierwszy rozdział. Nie wiem nawet, czy w ogóle się pojawi. Nie oceniajcie, szkoła ssie, a ja długi, długi czas byłam pozbawiona komputera. Napisałam to prawie rok temu, ale zdecydowałam, że chcę coś z tym zrobić. 

7 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, masz talent. I cieszę się, że coś dodałaś z Percico, bo zaczęłam się bać, że już zawiesiłaś opowiadania, które do tej pory tak cudnie Ci wychodziły. Nie komentowałam Twoich postów wcześniej, ponieważ dopiero od niedawna jestem tu zarejestrowana, ale już od dłuższego czasu sprawdzałam, czy czegoś nowego nie dodałaś, więc jestem mile zaskoczona tym, że zaczęłaś pisać dłuższe opowiadanie. I to do tego Percico :)
    Po samym prologu raczej nie da się ocenić całej historii, ale początek mnie zaintrygował i wielką chęcią przeczytam dalszą część. Powtórzę się: Masz naprawdę wielki talent.
    A co do tego "czegoś" znajdującego się w Tartarze, to mam pewne podejrzenia (ale to tylko podejrzenia i to nawet niezbyt pewne). Życzę pomysłów na następne rozdziały i z niecierpliwością na nie czekam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli mam być szczera, nie spodziewałam się, że opublikuję tu ten prolog. na pomysł wpadłam dawno, dawno temu. zaczęłam go realizować tylko dla siebie, do szufladki. wczoraj wieczorem coś mnie naszło, żeby jednak go wrzucić bo zatęskniłam za blogowaniem. nie mam pojęcia, kiedy opublikuję jakieś rozdziały, nie wiem, czy w ogóle to zrobię. ale dziękuję za miłe słowa, jestem pewna, że zadziałają na mnie motywująco.

      Usuń
  2. Cieszę się, że coś napisałaś. Co prawda nie czytałam jeszcze "Olimpijskich Herosów", ale z racji tego, że prawie rok temu przeczytałam wszystkie części "Percego Jacksona", to myślę, że nie jestem zbytnio nie w temacie, jeżeli chodzi o ten prolog. Osobiście uważam, że napisałaś go świetnie. Mam wrażenie, że po tym, co tu zawarłaś, naprawdę można by się spodziewać czegoś większego. Mnie zaciekawiłaś i trzymam kciuki, aby pojawił się pierwszy rozdział! Pozdrawiam Crazy14x5! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja droga, akcja opowiadania ma miejsce bezpośrednio po wydarzeniach z "PJO", tworzę coś, co jest zupełnie niepowiązane z "Olimpijskimi Herosami", więc spokojnie, nie musisz się martwić, że się nie odnajdziesz. Dziękuję za miły komentarz i również pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Skoro tak to się cieszę :) Z chęcią poczytam o tym, co może się wydarzyć po zakończeniu "Percego... ". Jestem w sumie tego bardzo ciekawa, więc mam nadzieję na ciąg dalszy ;D

      Usuń
  3. Super :) Czekam na dalszy ciąg :D

    Pozdrawiam,
    Spite

    OdpowiedzUsuń
  4. No i tak, nadrabiam. Z trudem bo trudno znaleść czas -,-
    Super, że znowu się zabrałaś za Percy'ego <3 Bardzo fajny wstęp, aż się chce więcej.
    Dobra słabo mi dziś idzie komentowanie, zostawię więc następną notkę na inny dzień. Wysilę się na coś porządnego.
    Ale sama notka świetna! To ja mam dziś inteligencję trolla.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń

Image and video hosting by TinyPic