środa, 14 sierpnia 2013

Life Inside The Nightmare - Intro

Our Last Night - Liberate Me 

Dla Adriana, największego idioty, jakiego znam. 


Umrzyjmy młodo, lub żyjmy wiecznie.

   W półmroku pomieszczenia oświetlonego jedynie blaskiem księżyca widać było, jak pierś śpiącej kobiety unosi się i opada w kolejnym oddechu. Zaciąga się powietrzem; głębiej i głębiej jakby było ono jej jedyną deską ratunku. Jej ciałem wstrząsają dreszcze.

Płomienie.

   Płonęła, trawiona wysoką gorączką, lecz nieświadoma tego, nadal trwała w głębokim śnie, jakby nic co rzeczywiste nie mogło jej dotknąć. Nagle jej powieki otworzyły się, ukazując błyszczące, błękitne tęczówki okolone czarnymi rzęsami, które rzucały cienie na blade policzki. Westchnęła głęboko. Znów dręczyły ją sny o śmierci. Za każdym razem jej wrażenia przybierały na sile, stawały się w pełni odczuwalne, a przyczyny zgonu zostawały widoczne na jej ciele również po przebudzeniu. Tym razem była to tylko wysoka gorączka, pewnie będąca skutkiem jakiejś poważnej zakaźnej choroby. Długi i niezbyt przyjemny sposób na śmierć, ale lepszy niż sadystyczne morderstwa, po których na ciele zostawały blizny przez wiele dni.

Tędy wiedzie droga ku nieśmiertelności.

   Dziewczyna wstała z łóżka i zarzuciwszy na plecy czarną pelerynę z kapturem, pod którym ukryła jasne włosy, cicho wyślizgnęła się z budynku, bacznie obserwując czy ktoś przypadkiem jej nie śledzi. Przez chwile szła leśną drużką, którą często spacerowała za dnia, jednak w nocy w niczym nie przypominała ona dobrze znanego jej miejsca. Cały las spowił mrok, wysokie drzewa rzucały upiorne cienie na ściółkę, poza odgłosem jej kroków panowała zupełna cisza. Ciałem dziewczyny wstrząsnął mimowolny dreszcz, gdy przerwało ją pohukiwanie sowy.
  Puściła się biegiem, przeskakując wystające korzenie i konary, które uwzięły się, by ją powalić na ziemię. Przez chwilę czuła się wolna, jak nigdy wcześniej. Wiatr wywołany biegiem swymi smukłymi palcami głaskał jej spoconą twarz, a wypadające spod kaptura włosy unosiły się w powietrze tuż za nią. Przez chwilę czuła się zupełnie wolna, jakby wtopiła się w eter, stała częścią przyrody. Właśnie tego potrzebowała.
  Gdy dotarła na miejsce, jej oddech zaczął się stabilizować, tworząc równy, ale wciąż przyspieszony rytm. Znajdowała się na wysokim klifie porośniętym miękką trawą, z której miejscami wystawały kamienie. Przeszła nad sam kraniec otchłani, by spojrzeć na rozciągający się pod nią widok na wyjątkowo spokojny ocean, na którym nie było ani jednej fali. W wodzie, niczym w ogromnym lustrze, odbijał się idealny obraz nieba, księżyca i gwiazd, a skały przy brzegu wyglądały jak wierzchołki gór. Wszystko wydawałoby się niesamowicie piękne, gdyby nie fakt, iż ta urocza zatoczka była miejscem wiecznego spoczynku wielu istot. Nie bez powodu ten klif zwano Klifem Samobójców.
 I też nie bez powodu właśnie tam się znalazła.

Przez śmierć do nieśmiertelności!

   Usiadła na trawie kawałek od krawędzi urwiska, wpatrując się w wielki, okrągły księżyc. Z lubością wdychała słonawe, morskie powietrze, a jej twarz ozdabiał delikatny półuśmiech, który swego czasu koił wiele zszarganych nerwów. Tak, naprawdę cieszyła się tą wspaniałą chwilą wolności, z daleka od reszty świata, nawet jeżeli miała być ona jej ostatnią. Zastanawiała się czy ci wszyscy przed nią czuli się tak samo gdy już znaleźli się w tym momencie. Ale ona przecież nie była jak oni wszyscy, od dawna jej to powtarzano. W przeciwieństwie do nich, jej celem nie była śmierć. Śmierć była tylko środkiem, mającym doprowadzić ją do celu, do nieśmiertelności. Nieśmiertelności, w której nie trawią jej koszmary o niszczeniu i zabijaniu siebie i innych. Nieśmiertelności, w której nie musiałaby oglądać tych wszystkich gasnących ludzkich istnień co noc od nowa i od nowa. To było jej jedynym celem i doskonale wiedziała, co musi zrobić, by go osiągnąć. Wiedziała od momentu, w którym tu przybyła. Tylko czy z pozostałymi było inaczej?
   Wzdrygnęła się, gdy niebo przeszyła jasna smuga, lecz wiedziała, że to tylko jej chora wyobraźnia płata jej kolejnego figla. Teraz wszystko zacznie się dziać również na jawie. Cieszył ją tylko fakt, że jeszcze potrafi odróżnić urojony świat od rzeczywistości, lecz miała pewność, że jeżeli nic z tym nie zrobi, ta granic zacznie się powoli zacierać, aż w końcu zniknie całkowicie. A ona zwariuje.
- Widzę spadające gwiazdy – szepnęła, czując jak siada na wilgotnej trawie obok niej. Był prawdziwy, co to tego nie miała wątpliwości, lecz nadal przerażał ją fakt, jak bezszelestnie potrafi się poruszać.
- Gwiazdy nie spadają – dopiero po chwili jego głos przerwał otaczającą ich ciszę. –Dzisiejszej nocy nie widziałem ani jednej.
   Spojrzała na niego, uśmiechając się delikatnie. Jego niebieskie oczy, tak podobne do jej własnych, lśniły w ciemnościach. Z odległości, w jakiej się od niego znajdowała, mogła policzyć wszystkie piegi na jego lekko opalonej twarzy. Nadal nie mogła pojąć, jak mogą być do siebie tak strasznie podobni nie będąc spokrewnieni.
- Owszem, spadają – tym razem to ona przerwała ciszę. – Podobnie jak anioły, których pozbawiono skrzydeł, by mogły skosztować śmiertelnego życia, tak samo gwiazdy spadają na ziemię. I nie mam tu na myśli płonących kawałków kosmosu, a każde istnienie, które powoli, acz nieubłagalnie stacza się w dół ku autodestrukcji na moich oczach.  
   Usłyszała westchnienie wydobywające się z jego ust. Właśnie dlatego nie chciała, by ją znalazł, choć od początku była pewna, że pójdzie za nią. Chciała to zrobić sama. Jej celem nigdy nie było przysporzenie mu większej ilości cierpień, niż to było konieczne. Nie chciała go ranić, przecież go kochała. Raniąc jego, raniła samą siebie.
- Darianna, chyba nie myślisz na poważnie o…
- Adrianie, kim my jesteśmy? – przerwała mu szybko.
- To dobre pytanie. Nikim wyjątkowym, ale kimś więcej niż ktokolwiek inny, jeśli wiesz, co mam na myśli. Właściwie pytanie brzmi: kim ty jesteś? – zerknął na nią spod przymrużonych powiek. -  Nikt tego nie wie. Pojawiłaś się z wielkimi lukami w pamięci, nikt nie wie, skąd pochodzisz, nikt nigdy cię wcześniej nie widział, ale wszyscy są zgodni co do jednego – jesteś kimś znacznie ciekawszym niż cała reszta Wybrańców i Samobójców razem wziętych, więc cokolwiek postanowisz, poprą cię, bo jesteś dla nich kimś wyjątkowym.
   W ostateczności właśnie tego nie chciała usłyszeć.
 - Dobrze wiesz, co postanowiłam – szepnęła po chwili milczenia. – Nie wytrzymam tego już ani dnia dłużej, jest coraz gorzej. Jedyna szansa to…
- Przez śmierć do nieśmiertelności – wszedł jej w słowo. – Wiem o tym. A ty wiesz, że nie mogę ci niczego zabronić, ani podjąć decyzję za ciebie. Ale póki tu jeszcze jesteś, to chcę, żebyś wiedziała, że wniosłaś w to miejsce życie i żeby nie zniszczyć tego wszystkiego, musisz tu wrócić. Nieśmiertelna.
   Znów zapadła cisza, przerywana jedynie ich oddechami i odgłosami lasu, który mimo później pory tętnił życiem.
- Na mnie czas – kobieta bezszelestnie podniosła się z trawy i ruszyła wolno w stronę klifu. Poszedł za nią, zawsze to robił.
  Stali przez chwilę naprzeciwko siebie i patrząc sobie w oczy zawarli milczący pakt. Pożegnali się ze sobą bez zbędnych słów, czy uścisków, po prostu on cofnął się o  kilka kroków i patrzył, jak staje na samej krawędzi, rozpościera ręce niczym ptak gotowy do lotu, a jej jasne włosy unoszą się wokół jej twarzy. Przez kilka sekund wygląda jak anioł z obrazu, potem spada w otchłań.
   Gdy i on podszedł do urwiska zauważył tylko kawałek wzburzonego oceanu, który właśnie dostał swą upragnioną ofiarę. Po chwili wszystko wyglądało jak wcześniej. Nocne niebo przecięła srebrna smuga, kolejna spadająca gwiazda, tym razem jednak  wiedział, do kogo ona należy i wiedział też, że niedługo się spotkają. Kiedy przyjdzie jego kolej i on dołączy do grona upadłych.
   Bez strachu przyjął wyzwanie i z świadomością nadchodzącej nieśmiertelności ruszył przez las w stronę ludzkich siedzib, by jeszcze przez jakiś czas móc kosztować uciech ludzkiego życia.


Przez śmierć do nieśmiertelności!                                                             

_______________________________________________________________

dokładnie 9 sierpnia minął rok, od powstania tego prologu, który początkowo miał być oneshotem, ale zbyt mocno się w nim zakochałam, by pozostawić go takim, jakim jest i nie rozbudować. znaczy dla mnie bardzo wiele. zainspirowany powrotem z nad morza w towarzystwie kilku wspaniałych osób i oglądania spadających gwiazd. nie jest to frerard, ale  opowiadanie nie jest skończone, właściwie mam tylko dwa rozdziały do przodu, dlatego też nie będę go publikować zbyt często. dzisiaj wrzucam je tylko dlatego, że odczuwam ogromną potrzebę opublikowania czegoś, a to wydaje mi się odpowiednie, ponieważ w tej chwili przeżywam coś podobnego do tego, co działo się ze mną w ubiegłym roku. minęło całe dwanaście miesięcy, chyba czas, by chociaż fragment tego tworu ujrzał światło dzienne. 
aktualnie jestem w dość dziwnym stanie psychicznym. trawi mnie niczym nie wyjaśniony ból egzystencjalny, poza tym, pojawił się ktoś nowy, wyjątkowy. zobaczymy, co z tego będzie. weny totalny brak, nie wiem, kiedy następna część Doubts, bo w ogóle nie mam ochoty na pisanie frerarda. wolę autorskie rzeczy. ale zobaczymy, co i jak, na pewno nie zrezygnuję z Killjoysów. 
dość tego gadania, idę czytać Miasteczko Salem. 
enjoy xoxo 

EDIT 13.01.2015 
Przeredagowałam tekst, trochę go ogarnęłam, wydaje mi się, że jest lepiej. Chcę pisać opowiadanie dalej, więc wrzucone wcześniej rozdziały muszę doprowadzić do stanu względnej używalności. 

8 komentarzy:

  1. Od razu zrobiło mi się lepiej po przeczytaniu tego prologu, a wiesz doskonale, że dzisiaj trochę się załamałam.
    Ten tekst jest piękny i taki tajemniczy. Z niecierpliwością będę czekać na pierwszy rozdział. Będzie wątek homoseksualny? Super <3
    Czyli moje modlitwy nie zostały wysłuchane? No, może nie wszystkie ;)
    Doubts na pewno nie porzucisz, ja Ci na to nie pozwole. Pamiętasz moją groźbę? Ona jest wciąż aktualna, tak tylko przypominam ;P
    Jeszcze raz Ci dziękuje, wiesz za co :) Kocham Cię ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to kiedyś czytałam! Kasiu, wtedy wydawałaś mi się taka niewinna, taka urocza w tym co pisałaś, żadnych zboczeństw, tylko fantastyka <3 a teraz kurcze, popacz, popacz co się dzieje! Ale w sumie to dobrze, jest naprawdę super :3 I czekam na dalszą część tej opowieści, bo jej nie poznałam (chyba, albo nie pamiętam) a jednak z moim zębem, przeziębionymi nerkami i temperaturą postanowiliśmy się zagłębić w twoim tekście i dać się urzec prozie pozostawionej przez twoje palce na ekranie. Mam nadzieje, że pierwszy rozdział nie pojawi się za kolejny rok?
    xoxo
    Zombies

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooo, no nie powiem... Prolog mi się bardzo podoba. Przypadł mi do gustu, bo to rzucanie się z klifu i wracanie jako nieśmiertelny kojarzy mi się tylko z jednym... FANTASY! xD A Cherry fantasy uwielbia xD Chyba, że się mylę... Tak, czy inaczej. Opisy są wprost przegenialne i aż chcę ich więcej i więcej! Mogłabym czytać je w nieskończoność. A przy tak perfekcyjnym słownictwie stają się jeszcze ciekawsze! :3 So... Nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć, prócz tego, że z niecierpliwością czekam na następną część :3 Powodzenia i weny życzę! :D
    XoXo
    P.S. I co to pytania na moim blogu... Tak, skończę wampirki już niedługo xD Wyjaśnię jeszcze dokładnie w zakładce "info" :3
    XoXo [2]

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze wiesz, że gdy tylko dałaś mi do przeczytania ten kawałek, ten strasznie mi się spodobał. I mimo, że było to dawno (wiesz, jak to jest z moją pamięcią), to jednak przeczytanie tego ponownie, sprawiło, że pokochałam Life Inside The Nightmare jeszcze bardziej. Przez opisy, które są płynne, przejrzyste, a dzięki temu czyta się je szybko, z wywieszonym jęzorem przetwarzając przez umysł kolejne słowa oraz samą koncepcję opowiadania - nieśmiertelność. Jedna z myśli, która mnie niesamowicie nurtuje i chętnie zerwałabym nawet nockę nad zgłębianiem jej tajników. Całość jest naprawdę wciągająca i osobiście nie mogę się doczekać dalszej publikacji.

    Życzę weny, mogę kopnąć w tyłek, jeśli potrzebujesz, no i pisz dalej ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś czas temu czytałam Twoje poprzednie opowiadanie, które niestety zawiesiłaś. Dziś, znalazłam ten prolog i już zapowiadam, że dodaję do obserwowanych i czytam na bieżąco. Najbardziej podobała mi się końcówka. Fragment o spadających gwiazdach i aniołach... Magiczny.
    Doskonale rozumiem, dlaczego nie potrafiłaś zapomnieć o tym prologu. Ja, odstawiłam swój na pół roku. Może nie miałam względem niego jakichkolwiek zamiarów... może po prostu czułam, jak z każdym kolejnym słowem - ta historia po woli odbiera mi siły. Ale wróciłam. Wróciłam i mam nadzieję że już nie odejdę. Czytałaś ten prolog, więc jeśli jesteś zainteresowana zapraszam :)może nie jestem dumna z rozdziału, ale to zawsze jakiś postęp.
    Co do opowiadania... mam nadzieję że dodasz rozdział szybciej niż ja, bo to koniec wakacji i chciałabym przeczytać coś dobrego jeszcze przed powrotem do szkoły :) pozdrawiam i trzymam za ciebie kciuki.
    P.S : Bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz. Taki tajemniczy. I ta nieśmiertelność o której mówią bohaterowie.... Niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nightmare jest magiczne, szczerze mówiąc bardzo je kocham i zamierzam dodać pierwszy rozdział przed początkiem roku szkolnego.
      bardzo ci dziękuję za miły komentarze.
      mogłabyś zostawić mi adres swojego bloga? byłabym wdzięczna ;)
      xo!

      Usuń
    2. Oczywiście. To www.little-deschutes.blogspot.com :)
      zapraszam

      Usuń
  6. Wymiotło mnie, boskie. Przypomina mi klimacik Wichrowych Wzgórz odrobinę. I jakąś książkę, którą ostatnio czytałam ale nie pamiętam jaką. Smutne, takie jak lubię. Siedzi w tym jakaś mocniejsza głębia.
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń

Image and video hosting by TinyPic