Umrzyjmy młodo, lub żyjmy wiecznie.
W półmroku pomieszczenia
oświetlonego jedynie blaskiem księżyca widać było, jak pierś śpiącej kobiety
unosi się i opada w kolejnym oddechu. Zaciąga się powietrzem; głębiej i głębiej
jakby było ono jej jedyną deską ratunku. Jej ciałem wstrząsają dreszcze.
Płomienie.
Płonęła, trawiona wysoką
gorączką, lecz nieświadoma tego, nadal trwała w głębokim śnie, jakby nic co
rzeczywiste nie mogło jej dotknąć. Nagle jej powieki otworzyły się, ukazując
błyszczące, błękitne tęczówki okolone czarnymi rzęsami, które rzucały cienie na
blade policzki. Westchnęła głęboko. Znów dręczyły ją sny o śmierci. Za każdym razem
jej wrażenia przybierały na sile, stawały się w pełni odczuwalne, a przyczyny
zgonu zostawały widoczne na jej ciele również po przebudzeniu. Tym razem była
to tylko wysoka gorączka, pewnie będąca skutkiem jakiejś poważnej zakaźnej
choroby. Długi i niezbyt przyjemny sposób na śmierć, ale lepszy niż sadystyczne
morderstwa, po których na ciele zostawały blizny przez wiele dni.
Tędy wiedzie droga ku nieśmiertelności.
Dziewczyna wstała z łóżka i
zarzuciwszy na plecy czarną pelerynę z kapturem, pod którym ukryła jasne włosy,
cicho wyślizgnęła się z budynku, bacznie obserwując czy ktoś przypadkiem jej
nie śledzi. Przez chwile szła leśną drużką, którą często spacerowała za dnia,
jednak w nocy w niczym nie przypominała ona dobrze znanego jej miejsca. Cały las
spowił mrok, wysokie drzewa rzucały upiorne cienie na ściółkę, poza odgłosem
jej kroków panowała zupełna cisza. Ciałem dziewczyny wstrząsnął mimowolny
dreszcz, gdy przerwało ją pohukiwanie sowy.
Puściła się biegiem,
przeskakując wystające korzenie i konary, które uwzięły się, by ją powalić na
ziemię. Przez chwilę czuła się wolna, jak nigdy wcześniej. Wiatr wywołany
biegiem swymi smukłymi palcami głaskał jej spoconą twarz, a wypadające spod
kaptura włosy unosiły się w powietrze tuż za nią. Przez chwilę czuła się
zupełnie wolna, jakby wtopiła się w eter, stała częścią przyrody. Właśnie tego
potrzebowała.
Gdy dotarła na miejsce, jej
oddech zaczął się stabilizować, tworząc równy, ale wciąż przyspieszony rytm.
Znajdowała się na wysokim klifie porośniętym miękką trawą, z której miejscami
wystawały kamienie. Przeszła nad sam kraniec otchłani, by spojrzeć na
rozciągający się pod nią widok na wyjątkowo spokojny ocean, na którym nie było
ani jednej fali. W wodzie, niczym w ogromnym lustrze, odbijał się idealny obraz
nieba, księżyca i gwiazd, a skały przy brzegu wyglądały jak wierzchołki gór.
Wszystko wydawałoby się niesamowicie piękne, gdyby nie fakt, iż ta urocza
zatoczka była miejscem wiecznego spoczynku wielu istot. Nie bez powodu ten klif
zwano Klifem Samobójców.
I też nie bez powodu właśnie
tam się znalazła.
Przez śmierć do nieśmiertelności!
Usiadła na trawie kawałek od
krawędzi urwiska, wpatrując się w wielki, okrągły księżyc. Z lubością wdychała
słonawe, morskie powietrze, a jej twarz ozdabiał delikatny półuśmiech, który
swego czasu koił wiele zszarganych nerwów. Tak, naprawdę cieszyła się tą
wspaniałą chwilą wolności, z daleka od reszty świata, nawet jeżeli miała być
ona jej ostatnią. Zastanawiała się czy ci wszyscy przed nią czuli się tak samo
gdy już znaleźli się w tym momencie. Ale ona przecież nie była jak oni wszyscy,
od dawna jej to powtarzano. W przeciwieństwie do nich, jej celem nie była
śmierć. Śmierć była tylko środkiem, mającym doprowadzić ją do celu, do
nieśmiertelności. Nieśmiertelności, w której nie trawią jej koszmary o
niszczeniu i zabijaniu siebie i innych. Nieśmiertelności, w której nie
musiałaby oglądać tych wszystkich gasnących ludzkich istnień co noc od nowa i
od nowa. To było jej jedynym celem i doskonale wiedziała, co musi zrobić, by go
osiągnąć. Wiedziała od momentu, w którym tu przybyła. Tylko czy z pozostałymi
było inaczej?
Wzdrygnęła się, gdy niebo
przeszyła jasna smuga, lecz wiedziała, że to tylko jej chora wyobraźnia płata
jej kolejnego figla. Teraz wszystko zacznie się dziać również na jawie. Cieszył
ją tylko fakt, że jeszcze potrafi odróżnić urojony świat od rzeczywistości,
lecz miała pewność, że jeżeli nic z tym nie zrobi, ta granic zacznie się powoli
zacierać, aż w końcu zniknie całkowicie. A ona zwariuje.
- Widzę spadające gwiazdy – szepnęła, czując jak siada na wilgotnej
trawie obok niej. Był prawdziwy, co to tego nie miała wątpliwości, lecz nadal
przerażał ją fakt, jak bezszelestnie potrafi się poruszać.
- Gwiazdy nie spadają – dopiero po chwili jego głos przerwał
otaczającą ich ciszę. –Dzisiejszej nocy nie widziałem ani jednej.
Spojrzała na niego,
uśmiechając się delikatnie. Jego niebieskie oczy, tak podobne do jej własnych,
lśniły w ciemnościach. Z odległości, w jakiej się od niego znajdowała, mogła
policzyć wszystkie piegi na jego lekko opalonej twarzy. Nadal nie mogła pojąć, jak
mogą być do siebie tak strasznie podobni nie będąc spokrewnieni.
- Owszem, spadają – tym razem to ona przerwała ciszę. – Podobnie jak
anioły, których pozbawiono skrzydeł, by mogły skosztować śmiertelnego życia,
tak samo gwiazdy spadają na ziemię. I nie mam tu na myśli płonących kawałków
kosmosu, a każde istnienie, które powoli, acz nieubłagalnie stacza się w dół ku
autodestrukcji na moich oczach.
Usłyszała westchnienie
wydobywające się z jego ust. Właśnie dlatego nie chciała, by ją znalazł, choć
od początku była pewna, że pójdzie za nią. Chciała to zrobić sama. Jej celem
nigdy nie było przysporzenie mu większej ilości cierpień, niż to było
konieczne. Nie chciała go ranić, przecież go kochała. Raniąc jego, raniła samą
siebie.
- Darianna, chyba nie myślisz na poważnie o…
- Adrianie, kim my jesteśmy? – przerwała mu szybko.
- To dobre pytanie. Nikim wyjątkowym, ale kimś więcej niż ktokolwiek
inny, jeśli wiesz, co mam na myśli. Właściwie pytanie brzmi: kim ty jesteś? –
zerknął na nią spod przymrużonych powiek. -
Nikt tego nie wie. Pojawiłaś się z wielkimi lukami w pamięci, nikt nie
wie, skąd pochodzisz, nikt nigdy cię wcześniej nie widział, ale wszyscy są
zgodni co do jednego – jesteś kimś znacznie ciekawszym niż cała reszta
Wybrańców i Samobójców razem wziętych, więc cokolwiek postanowisz, poprą cię,
bo jesteś dla nich kimś wyjątkowym.
W ostateczności właśnie tego
nie chciała usłyszeć.
- Dobrze wiesz, co postanowiłam
– szepnęła po chwili milczenia. – Nie wytrzymam tego już ani dnia dłużej, jest
coraz gorzej. Jedyna szansa to…
- Przez śmierć do nieśmiertelności – wszedł jej w słowo. – Wiem o tym.
A ty wiesz, że nie mogę ci niczego zabronić, ani podjąć decyzję za ciebie. Ale
póki tu jeszcze jesteś, to chcę, żebyś wiedziała, że wniosłaś w to miejsce
życie i żeby nie zniszczyć tego wszystkiego, musisz tu wrócić. Nieśmiertelna.
Znów zapadła cisza,
przerywana jedynie ich oddechami i odgłosami lasu, który mimo później pory
tętnił życiem.
- Na mnie czas – kobieta bezszelestnie podniosła się z trawy i ruszyła
wolno w stronę klifu. Poszedł za nią, zawsze to robił.
Stali przez chwilę naprzeciwko
siebie i patrząc sobie w oczy zawarli milczący pakt. Pożegnali się ze sobą bez
zbędnych słów, czy uścisków, po prostu on cofnął się o kilka kroków i patrzył, jak staje na samej
krawędzi, rozpościera ręce niczym ptak gotowy do lotu, a jej jasne włosy unoszą
się wokół jej twarzy. Przez kilka sekund wygląda jak anioł z obrazu, potem
spada w otchłań.
Gdy i on podszedł do urwiska
zauważył tylko kawałek wzburzonego oceanu, który właśnie dostał swą upragnioną
ofiarę. Po chwili wszystko wyglądało jak wcześniej. Nocne niebo przecięła
srebrna smuga, kolejna spadająca gwiazda, tym razem jednak wiedział, do kogo ona należy i wiedział też,
że niedługo się spotkają. Kiedy przyjdzie jego kolej i on dołączy do grona
upadłych.
Bez strachu przyjął wyzwanie
i z świadomością nadchodzącej nieśmiertelności ruszył przez las w stronę
ludzkich siedzib, by jeszcze przez jakiś czas móc kosztować uciech ludzkiego
życia.
Przez śmierć do nieśmiertelności!
_______________________________________________________________
dokładnie 9 sierpnia minął rok, od powstania tego prologu, który początkowo miał być oneshotem, ale zbyt mocno się w nim zakochałam, by pozostawić go takim, jakim jest i nie rozbudować. znaczy dla mnie bardzo wiele. zainspirowany powrotem z nad morza w towarzystwie kilku wspaniałych osób i oglądania spadających gwiazd. nie jest to frerard, ale opowiadanie nie jest skończone, właściwie mam tylko dwa rozdziały do przodu, dlatego też nie będę go publikować zbyt często. dzisiaj wrzucam je tylko dlatego, że odczuwam ogromną potrzebę opublikowania czegoś, a to wydaje mi się odpowiednie, ponieważ w tej chwili przeżywam coś podobnego do tego, co działo się ze mną w ubiegłym roku. minęło całe dwanaście miesięcy, chyba czas, by chociaż fragment tego tworu ujrzał światło dzienne.
aktualnie jestem w dość dziwnym stanie psychicznym. trawi mnie niczym nie wyjaśniony ból egzystencjalny, poza tym, pojawił się ktoś nowy, wyjątkowy. zobaczymy, co z tego będzie. weny totalny brak, nie wiem, kiedy następna część Doubts, bo w ogóle nie mam ochoty na pisanie frerarda. wolę autorskie rzeczy. ale zobaczymy, co i jak, na pewno nie zrezygnuję z Killjoysów.
dość tego gadania, idę czytać Miasteczko Salem.
enjoy xoxo
EDIT 13.01.2015
Przeredagowałam tekst, trochę go ogarnęłam, wydaje mi się, że jest lepiej. Chcę pisać opowiadanie dalej, więc wrzucone wcześniej rozdziały muszę doprowadzić do stanu względnej używalności.
EDIT 13.01.2015
Przeredagowałam tekst, trochę go ogarnęłam, wydaje mi się, że jest lepiej. Chcę pisać opowiadanie dalej, więc wrzucone wcześniej rozdziały muszę doprowadzić do stanu względnej używalności.
Od razu zrobiło mi się lepiej po przeczytaniu tego prologu, a wiesz doskonale, że dzisiaj trochę się załamałam.
OdpowiedzUsuńTen tekst jest piękny i taki tajemniczy. Z niecierpliwością będę czekać na pierwszy rozdział. Będzie wątek homoseksualny? Super <3
Czyli moje modlitwy nie zostały wysłuchane? No, może nie wszystkie ;)
Doubts na pewno nie porzucisz, ja Ci na to nie pozwole. Pamiętasz moją groźbę? Ona jest wciąż aktualna, tak tylko przypominam ;P
Jeszcze raz Ci dziękuje, wiesz za co :) Kocham Cię ;*
Ja to kiedyś czytałam! Kasiu, wtedy wydawałaś mi się taka niewinna, taka urocza w tym co pisałaś, żadnych zboczeństw, tylko fantastyka <3 a teraz kurcze, popacz, popacz co się dzieje! Ale w sumie to dobrze, jest naprawdę super :3 I czekam na dalszą część tej opowieści, bo jej nie poznałam (chyba, albo nie pamiętam) a jednak z moim zębem, przeziębionymi nerkami i temperaturą postanowiliśmy się zagłębić w twoim tekście i dać się urzec prozie pozostawionej przez twoje palce na ekranie. Mam nadzieje, że pierwszy rozdział nie pojawi się za kolejny rok?
OdpowiedzUsuńxoxo
Zombies
Łooo, no nie powiem... Prolog mi się bardzo podoba. Przypadł mi do gustu, bo to rzucanie się z klifu i wracanie jako nieśmiertelny kojarzy mi się tylko z jednym... FANTASY! xD A Cherry fantasy uwielbia xD Chyba, że się mylę... Tak, czy inaczej. Opisy są wprost przegenialne i aż chcę ich więcej i więcej! Mogłabym czytać je w nieskończoność. A przy tak perfekcyjnym słownictwie stają się jeszcze ciekawsze! :3 So... Nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć, prócz tego, że z niecierpliwością czekam na następną część :3 Powodzenia i weny życzę! :D
OdpowiedzUsuńXoXo
P.S. I co to pytania na moim blogu... Tak, skończę wampirki już niedługo xD Wyjaśnię jeszcze dokładnie w zakładce "info" :3
XoXo [2]
Dobrze wiesz, że gdy tylko dałaś mi do przeczytania ten kawałek, ten strasznie mi się spodobał. I mimo, że było to dawno (wiesz, jak to jest z moją pamięcią), to jednak przeczytanie tego ponownie, sprawiło, że pokochałam Life Inside The Nightmare jeszcze bardziej. Przez opisy, które są płynne, przejrzyste, a dzięki temu czyta się je szybko, z wywieszonym jęzorem przetwarzając przez umysł kolejne słowa oraz samą koncepcję opowiadania - nieśmiertelność. Jedna z myśli, która mnie niesamowicie nurtuje i chętnie zerwałabym nawet nockę nad zgłębianiem jej tajników. Całość jest naprawdę wciągająca i osobiście nie mogę się doczekać dalszej publikacji.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, mogę kopnąć w tyłek, jeśli potrzebujesz, no i pisz dalej ;P
Jakiś czas temu czytałam Twoje poprzednie opowiadanie, które niestety zawiesiłaś. Dziś, znalazłam ten prolog i już zapowiadam, że dodaję do obserwowanych i czytam na bieżąco. Najbardziej podobała mi się końcówka. Fragment o spadających gwiazdach i aniołach... Magiczny.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem, dlaczego nie potrafiłaś zapomnieć o tym prologu. Ja, odstawiłam swój na pół roku. Może nie miałam względem niego jakichkolwiek zamiarów... może po prostu czułam, jak z każdym kolejnym słowem - ta historia po woli odbiera mi siły. Ale wróciłam. Wróciłam i mam nadzieję że już nie odejdę. Czytałaś ten prolog, więc jeśli jesteś zainteresowana zapraszam :)może nie jestem dumna z rozdziału, ale to zawsze jakiś postęp.
Co do opowiadania... mam nadzieję że dodasz rozdział szybciej niż ja, bo to koniec wakacji i chciałabym przeczytać coś dobrego jeszcze przed powrotem do szkoły :) pozdrawiam i trzymam za ciebie kciuki.
P.S : Bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz. Taki tajemniczy. I ta nieśmiertelność o której mówią bohaterowie.... Niesamowite.
Nightmare jest magiczne, szczerze mówiąc bardzo je kocham i zamierzam dodać pierwszy rozdział przed początkiem roku szkolnego.
Usuńbardzo ci dziękuję za miły komentarze.
mogłabyś zostawić mi adres swojego bloga? byłabym wdzięczna ;)
xo!
Oczywiście. To www.little-deschutes.blogspot.com :)
Usuńzapraszam
Wymiotło mnie, boskie. Przypomina mi klimacik Wichrowych Wzgórz odrobinę. I jakąś książkę, którą ostatnio czytałam ale nie pamiętam jaką. Smutne, takie jak lubię. Siedzi w tym jakaś mocniejsza głębia.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej.