Nico padł wycieńczony na wilgotną od rosy trawę.
Jego ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, a całe ciało było okropnie obolałe. Z ust wydobywał się płytki, urywany oddech, a głęboka rana na przedramieniu dodatkowo piekła niemiłosiernie. Miał wrażenie, że tylko ten ból trzyma go jeszcze w świadomości. Czuł się, jakby został przeżuty i połknięty przez mantikorę, a potem wydalony drugą stroną, co w sumie nie było aż tak odległe rzeczywistości.
Uświadomił sobie, że ze zmęczenia przymknął oczy. Szybko je otworzył. Nie mógł teraz odpłynąć. Nie, póki nie upewni się, że z resztą wszystko w porządku.
Z wielkim trudem obrócił się na plecy, podpierając tułów na zgiętych łokciach. Jego spojrzenie od razu natrafiło na leżącą kilka metrów od niego Thalię. Jej czarna koszulka z logiem Sex Pistols była lekko postrzępiona, twarz umazana sadzą. Przez policzek dziewczyny biegła cienka, krwawa szrama. Wyglądała na wycieńczoną i nieco oszołomioną ale całą. I przede wszystkim wściekłą. Jej duże, niebieskie oczy były szeroko otwarte i zdawały się przeszywać eter w poszukiwaniu kogoś lub czegoś.
Oderwał spojrzenie od córki Zeusa, z całej siły starając się skupić rozbiegany wzrok. W półmroku wypatrywał znajomej sylwetki, której jak na złość nie mógł nigdzie dostrzec.
Chęć odpłynięcia wezbrała w nim jeszcze bardziej. Musiał użyć całej siły woli, żeby utrzymać powieki w górze. Czuł dokładnie każdą kroplę krwi, wypływającej z przedramienia i wsiąkającej w zachłanną Matkę Ziemię. Do jego uszu dobiegł donośny ryk bestii. Potem był już tylko jego chrapliwy oddech i szum fal gdzieś w oddali...
- Nico! - coś szturchnęło go w ramię. Szybko uchylił powieki. Córka Zeusa uklękła przy nim, pomagając mu usiąść. - Nie wolno ci zasnąć - szepnęła. - Zagrożenie jeszcze nie minęło. Och... - jej spojrzenie padło na rozszarpane przedramię di Angelo.
- Nic mi nie jest - wychrypiał.
Łowczyni spojrzała krytycznym okiem na jego ranę. Była głęboka i wraz z krwią sączyła się z miej dziwna, zielonkawa posoka, cuchnąca zgniłym mięsem. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni podartych dżinsów zawiniątko, w którym znajdowało się kilka pokruszonych ciasteczek. Wcisnęła jedno z nich prosto w usta Nico. Chłopak niechętnie je przełknął i już po chwili poczuł, jak po jego ciele rozpływa się przyjemne ciepło, docierające nawet to zranionego przedramienia. Ambrozja.
Dopiero, kiedy Thalia była pewna, że Nico jest w stanie siedzieć o własnych siłach, puściła jego ramię. Wolnym krokiem podeszła do pasma drzew.
- No co z tobą? - mruknęła pod nosem. - Gdzie jesteś, Percy?
Nico sam bardzo pragnął to wiedzieć.
Kiedy na plaży zaatakowało ich stado potworów wyglądających jak krzyżówka ziejącego ogniem lwa i węża boa walczyli we troje, stojąc plecami do siebie. Jednak kiedy do napastników dołączył wielki, pokryty łukami, z których sączył się jad, smok, on i Thalia zostali zepchnięci przez stado potworów, które oddzieliły ich od Percy'ego. Syn Posejdona został skazany na samotne starcie z potężną bestią. Mniej więcej wtedy, pochłonięty walką, stracił go z oczu.
Nico został zraniony przez jednego potwora, ale wytrwał dzielnie do momentu, w którym córka Zeusa posłała ostatniego z nich prosto do Tartaru. Percy'ego i smoka nie mogli nigdzie dostrzec. Dziewczyna kazała mu biec w stronę lasu, co przyjął z ogromną ulgą. Mógł być synem Pana Umarłych, księciem Podziemia, ale w skrajnych momentach, kiedy trucizna i ból mroczyły mu umysł, stawał się na powrót tym przestraszonym dzieciakiem, którego grupka herosów uratowała przed wicedyrektorem Westover Hall.
Uspakajające odgłosy natury zagłuszył krzyk bólu.
Para półbogów obróciło się w stronę, z której dochodził głos. Serce w piersi bruneta zamarło na kilka sekund, potem oboje ruszyli biegiem. Chłopak dziękował wszystkim znanym sobie bogom za szybkie działanie ambrozji.
Przedarli się przez pas sosen, trzymając broń w pogotowiu.
Nico widział wiele makabrycznych obrazów w swoim życiu, które nie oszczędzało psychik herosów, a on, będąc synem Hadesa otrzymywał dodatkowe "rozrywki". Jednak to, co zobaczył, wbiegając na plażę było zdecydowanie najgorszym ze wszystkiego, co zdarzyło mu się oglądać. W przesiąkniętym krwią piachu leżał Percy Jackson. Jego ciało drgało w konwulsjach. Było tak gęsto usiane mniejszymi lub większymi ranami, że trudno było go rozpoznać. Z każdej z nich sączyła się ta sama posoka, co wcześniej z rany syna Hadesa. Bił od nich ten sam odór zgniłego mięsa. Oczy chłopaka były szeroko otwarte, a z ust ciekła stróżka śliny.
Nico di Angelo od śmierci swojej siostry nie troszczył się o nikogo. Odsunął się od wszystkich, których mógł pokochać, a potem stracić, ale nie był w stanie zapanować nad wszystkim. I właśnie w tamtej chwili poczuł wzbierająca w nim troskę i chęć chronienia tego chłopaka. Wcześniej długo się przed tym wzbraniał, ale w tej chwili musiał stanąć twarzą w twarz ze swoimi uczuciami i się do nich przyznać.
- Szybko! - usłyszał głos Thalii po swojej prawej stronie. - Przynieś wodę!
Dziewczyna padła na kolana przy boku Percy'ego. On też chciał zrobić to jak najszybciej, jednak wiedział, że powinien spełniać polecenia bardziej doświadczonej dziewczyny.
Wygrzebał ze swojego plecaka butelkę z resztą coli. Wylał ją szybko, po czym wbiegł po kostki do oceanu, nie przejmując się tym, że przemoczył buty. Nabrał pełną butelkę mętnej, słonej wody i wrócił z nią na brzeg. Nie miał pojęcia, co brunetka zrobiła Percy'emu, ale jego konwulsje prawie ustały. Teraz tylko delikatnie drżał. Jego oczy były zamknięte, a wyraz twarzy spokojny.
- Polej mu wodą rany - zarządziła, a Nico natychmiast wziął się do pracy. Jego dłoń lekko drżała, kiedy dotykał ciała Percy'ego, za co nieustannie karcił się w myślach. Do cholery, miał mu ratować życie, a nie myśleć o tym, jakby to było dotykać go w taki sposób w innych okolicznościach!
Pod wpływem wody trucizna zaczęła szybciej wypływać z ran. Nico na początku się zastanawiał, dlaczego tak się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do niego, że przecież Percy jest synem Boga Mórz, więc woda działa na niego w inny sposób, niż na pozostałych herosów.
- Zabierzmy go do oceanu - powiedział Thalii, która właśnie próbowała włożyć do ust Percy'ego kawałek ciasteczka z ambrozją. Dziewczyna popatrzyła na niego jak na szaleńca, ale po chwili najwyraźniej uświadomiła sobie, co Nico ma na myśli i energicznie pokiwała głową na znak aprobaty dla jego pomysłu.
Delikatnie podnieśli nieprzytomnego chłopaka do pozycji pionowej. Oboje wzięli go pod ramiona i zawlekli, bo niesieniem się tego nie dało nazwać, do miejsca, w którym fale obmywały piasek.
- Musimy zanieść go dalej - głos Thalii był opanowany, jakby przeprowadzała takie akcje codziennie. W sumie nie był pewien, jak wyglądało jej życie w oddziale Łowczyń. Nie wykluczał możliwości, że często była zmuszona do ratowania swoich podopiecznych.
Pociągnęli Percy'ego dalej, osadzając w miejscu, w którym woda sięgała im ud. Nico usiadł obok niego. Woda, w której znajdował się prawie cały była zimna, ale w pewien sposób kojąca.
- Zostanę z nim - powiedział, widząc pytający wzrok dziewczyny. Wiedział, że nie czuła się zbyt komfortowo w oceanie. To nie było jej naturalne terytorium.
Cały czas przytrzymywał ciało Percy'ego ramieniem, więc czuł, jak powoli jego mięśnie się napinają, a klatka piersiowa unosi się i opada w coraz głębszych, równiejszych oddechach. Mimowolnie przesunął dłonią po boku chłopaka. Pod postrzępionym ubraniem nie wyczuł ani jednej rany, co świadczyło o tym, że woda i ambrozja spełniły swoje zadanie.
Pomyślał o tym, że trzymanie w ramionach Percy'ego mogłoby być najnaturalniejszą rzeczą na świecie, gdyby tamten tylko się na to zgodził.
Ciało chłopaka lekko drgnęło.
- Co się stało? - usłyszał przy swoim uchu szept syna Posejdona. Jego dłonie wczepiły się w ramię Nico, na co ten się wzdrygnął.
- Wszystko w porządku - odszepnął, wpatrując się w złączenie ciemnego nieba usianego gwiazdami ze spokojnym morzem, w którym się odbijało. Jego ramię zacisnęło się mocniej wokół Percy'ego. - Już nic ci nie grozi.
***
Normą jest to, że ludzie mają marzenia, rzeczy, o których myślą przed snem, do których dążą, czasami zbliżając się do ich spełnienia, a czasami oddalając. Na tej płaszczyźnie Nico di Angelo, mimo całej swej wyjątkowości, nie różnił niczym od pozostałych. Miał wielkie marzenia, które pragnął spełnić. Leżąc na miękkiej trawie na jednym z pagórków, ogrzewany delikatnymi promieniami wrześniowego słońca myślał o tym, jak wspaniałą rzeczą byłoby bycie takim, jak wszyscy. Owszem, bycie Księciem Umarłych miało wiele zalet. Nie musiał się niczym przejmować, mógł pójść, gdzie chciał i zrobić to, na co miał w danej chwili ochotę. Herosi się go bali, ustępowali mu z drogi, omijali szerokim łukiem. Nawet ci, którzy uznawali go za przyjaciela zachowywali względem niego rezerwę. Fakt, mógł się cieszyć się cudowną samotnością, ale na dłuższą metę to było... męczące. Wcześniej, zanim dowiedział się, że jest dzieckiem Hadesa, czuł się w Obozie jak w domu. Teraz nie mógł czuć się tak nigdzie. Czasami myślał, że wszystko byłoby prostsze, gdyby był kimś innym.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, rozglądając dookoła. Z pagórka miał widok na cały Obóz. Ze swoim dobrym wzrokiem był w stanie rozpoznać twarze wszystkich herosów kręcących się przy swoich domkach. Widział dokładnie lawę tryskającą ze ścianki do wspinaczki, oraz jakieś dzieciaki, próbujące wejść na jej szczyt. Widział nawet pożółkłą firankę na strychu w Wielkim Domu. Między drzewami prześwitywała woda pobliskiego jeziora, w której odbijały się promienie słońca.
Jego uwagę na dłuższą chwilę przykuła para herosów, idących ścieżką znad jeziora. Czarnowłosy chłopak w pomarańczowej koszulce Obozu Herosów obejmował blondynkę trzymającą pod pachą złotego laptopa. Oboje śmiali się głośno, odskakując od siebie co kilka chwil tylko po to, żeby zaraz do siebie wrócić. Dziewczyna posłała czuły uśmiech brunetowi.
Wnętrzności Nico zrobiły fikołka, dlatego zdegustowany odwrócił wzrok. Wyrwał z ziemi garść trawy i cisnął ją przed siebie. Lekki podmuch wiatru poniósł ją w tylko sobie znaną stronę. W tamtej chwili cieszył się z samotności, bo kiedy był w pobliżu ludzi, nie mógł sobie pozwolić na takie swobodne reakcje.
Od pamiętnej akcji ze smokiem, w której Percy niemal zginął, a Nico i Thalia uratowali mu życie, wrzucając do wody, w stosunkach między synem Posejdona a synem Hadesa coś się zmieniło. Nico trzymał się od przyjaciela na większy dystans, starał się unikać jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, dopóki nie było to absolutnie konieczne. Unikał też chwil, w których byli sam na sam. Kiedy Percy próbował z nim porozmawiać, di Angelo odpowiadał monosylabami, albo po prostu go spławiał. Nie chciał tego robić, ale bał się, że jeżeli nie będzie zachowywał rezerwy, może się stać coś, czego później będzie bardzo żałował. Widział, jak Percy i Annabeth byli ze sobą szczęśliwi. Ich związek w prawdziwym tego słowa znaczeniu dopiero się rozpoczął. A poza tym, było widać, że półbogowie są w sobie na zabój zakochani. Nico nie mógłby tego zniszczyć. Dlatego uparcie ignorował spojrzenia, jakie rzucał mu Percy, trzymał się na uboczu, dla jego dobra. Wydawało się, że Thalia wyczuła lekkie napięcie między dwoma herosami, bo robiła wszystko, żeby nie zostawiać ich tylko we dwoje. Zawsze brała pierwsze warty, żeby mogli się przespać, a za dnia nie spuszczała ich z oczu. Nico miał u niej dług wdzięczności.
Walka, którą stoczyli nad rzeką Lete była jedną z najgorszych, jakie przeżył. W Podziemiu poruszał się całkiem swobodnie, było to w końcu jego naturalne terytorium. Nie mógł jednak powiedzieć tego samego o swoich przyjaciołach, których niepokój czuł od momentu, w którym zeszli do Hadesu. Było im trudno i w pewnym momencie nawet on zwątpił w to, że może im się udać pokonać Japeta. Wtedy Percy'emu jakimś cudem udało się zepchnąć tytana do wód Rzeki Zapomnienia. Nico do tej pory nie był pewien, jak tego dokonał. W końcu zwalił wszystko na wyjątkowego farta syna Posejdona.
Do Obozu Herosów wrócili przy użyciu Cieni. Nico czuł się niezręcznie, trzymając dłonie Percy'ego i Thalii. Nie przepadał za kontaktem fizycznym z ludźmi, ale podczas podróży czuł przyjemne ciepło płynące od skóry chłopaka. To było okropnie niezręczne. Szczególnie teraz, kiedy jego wzrok wciąż uciekał w stronę jego i Annabeth, siedzących na schodkach zbrojowni i dyskutujących o czymś z ożywieniem.
- Nie spodziewałam się, że jeszcze tu jesteś.
Nico wzdrygnął się, słysząc głos po swojej prawej stronie. Szybko odwrócił się, natrafiając na duże, błękitne oczy Thalii. Zbeształ się w myślach za to, że pozwolił sobie na dekoncentrację, że dał się podejść córce Zeusa. Z drugiej jednak strony miał pewność, że w Obozie nie jest narażony na żadne niebezpieczeństwo. Może i ludzie za nim nie przepadali, ale nikt nie życzył mu śmierci.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie - odburknął.
Nie zważając na jego ton, dziewczyna rozsiadła się wygodnie na trawie, wyrwała dłuższe źdźbło i wsadziła jego końcówkę do ust. Ze swoimi czarnymi, sterczącymi na wszystkie strony włosami i punkowymi ciuchami zdawała się należeć do zupełnie innego, mroczniejszego świata.
W gruncie rzeczy naprawdę lubił Thalię. Była jednym z pierwszych herosów, jakich miał okazję oglądać w akcji i zawsze był pod ogromnym wrażeniem jej umiejętności. Skrycie podziwiał jej spojrzenie na świat, oddanie sprawie, w którą wierzyła. Nie brakowało jej odwagi i mądrości. Była też jedną z niewielu osób, które wydawały się kompletnie ignorować to, czyim synem jest.
- Musiałam zebrać siły - uśmiechnęła się lekko.
Siedzieli tak obok siebie pogrążeni w ciszy, każde w swoich własnych, mniej lub bardziej ponurych, myślach. Jego wzrok znów spoczął na parze herosów. Po jego plecach przeszedł dreszcz, kiedy Percy nachylił się ku Annabeth, by móc złożyć na jej ustach całusa.
- Wiem, co czujesz - szepnęła dziewczyna, podążając za jego spojrzeniem. Te słowa podziałały na Nico jak czerwona płachta na byka. Momentalnie odwrócił się w jej stronę. - No nie patrz tak na mnie! - powiedziała, przybierając obronną pozycję. - Widzę, jak na niego patrzysz, jak reagujesz na jego dotyk, jak miękniesz pod jego zatroskanymi spojrzeniami - złapała krótki oddech. - Nigdy nie miałam wątpliwości co do tego, że nie nienawidzisz Percy'ego Jacksona, Nico. Nic złego nie ma w tym, że go kochasz - ostatnie słowo wypowiedziała niemalże szeptem.
W pierwszym odruchu miał ochotę na nią nawrzeszczeć, zaprzeczyć każdemu jej słowu, ale po chwili uświadomił sobie, że to nie miałoby najmniejszego sensu. Córka Zeusa i tak znała prawdę. Nie miał pojęcia, w jaki sposób tak łatwo go przejrzała, nie chciał wiedzieć. Ogarnął go strach, że inni też mogliby z niego czytać jak z otwartej księgi.
Westchnął tylko, zrezygnowany.
- Nigdy tego nie zrozumiesz - stwierdził w końcu.
Thalia uniosła brwi.
- Czyżby? - zapytała.
Chłopak uświadomił sobie, że jednak popełnił błąd. Kto jak kto, ale ta dziewczyna wiele przeszła i była w stanie wiele pojąć. Przed oczami stanęły mu obrazy z Bitwy o Olimp. Widział łzy w oczach córki Zeusa, kiedy ciało Luke'a Castellan'a zostało spalone na pogrzebowym stosie. Wiedział, jak, pomimo przynależności do Łowczyń, mocno go kochała.
- Czy to nie jest niezgodne z waszym prawem? - Thalia posłała mu pytające spojrzenie. - Kochanie kogoś - sprecyzował szybko.
Córka Zeusa wyjęła z ust źdźbło trawy, które do tej pory żuła i zaczęła je obracać w palcach.
- Nie - stwierdziła po chwili. - Prawo zabrania mi bycia z nim w związku, kontaktu fizycznego. Ale nigdy nie było mowy o kochaniu. Luke nie żyje, więc nie ma o czym tu dyskutować.
W to nie jej głosu dało się słyszeć wyraźną gorycz i smutek.
Nico pokiwał głową w zamyśleniu. Chciał ją zapytać, czy gdyby była możliwość sprowadzenia go z powrotem, to czy porzuciłaby oddział, by móc z nim być. Stwierdził jednak, że to by było zbyt okrutne. Nie chciał mieć w niej wroga. Cieszył się tylko, że udało mu się zmienić temat.
- Nie jesteś taka, jak chcesz, żeby inni cię widzieli - powiedział w końcu.
- Poniekąd masz rację - odpowiedziała szybko. - Nie lubię, kiedy pozwalam w sobie widzieć tą słabą stronę. Ale to samo mogłabym powiedzieć o tobie, Nico.
Znów zapadła cisza. Oboje wdychali unikalny zapach powietrza, które w Obozie Herosów było inne, niż w reszcie świata. Pachniało domem i ciepłem.
- Nie jesteś jedynym, który go kocha.
Thalia położyła dłoń na ramieniu syna Hadesa. Chciał ją strzepnąć, ale ten gest dodał mu tak wiele otuchy, że nie był w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu. Oboje spojrzeli na Annabeth i Percy'ego, którzy gawędzili właśnie z kilkoma satyrami.
- Ale kiedy już będziesz na to gotowy - ciągnęła dziewczyna, niezrażona jego niemymi protestami - proszę, powiedz mu o tym. Percy na to zasługuje, nie sądzisz? A nuż to coś zmieni - klepnęła go mocniej w ramię, po czym zabrała rękę.
Nico pokiwał głową.
Kiedyś mu o tym powie. Kiedyś było bliżej nieokreślonym terminem.
- Co chcesz teraz zrobić? - zapytał.
- Chyba najbezpieczniej będzie odejść. Moje Łowczynie mnie potrzebują. W końcu ktoś musi posprzątać ten burdel po tytanach - uśmiechnęła się, a wargi Nico nieświadomie powtórzyły jej gest. - A ty?
- Nie zostanę tu, jeśli o to pytasz - szybko zaczął się bronić, ale widząc karcące spojrzenie przyjaciółki, spuścił z tonu. - Świat mnie wzywa, Thalio. Obóz Herosów nigdy nie był do końca domem żadnego z nas, nie możesz temu zaprzeczyć. Poza tym... - przerwał, czując, że mógłby powiedzieć za dużo. Potem jednak postanowił do końca jej zaufać. - Czuję, że ojciec chce się ze mną zobaczyć.
Na córce Zeusa ta wiadomość nie zrobiła najmniejszego wrażenia.
- Więc ruszajmy - powiedziała, podnosząc się i otrzepując podarte dżinsy. Przy jej stóp pojawił się srebrny plecak, po który od razu się schyliła i zarzuciła na ramię.
- Nie chcesz się pożegnać? - zapytał, nieco zaskoczony szybkością podjętej decyzji.
- Nie lubię pożegnać, tak będzie lepiej.
Nico wzruszył ramionami. W sumie i tak miał w planach opuszczenie Obozu najbliższej nocy. Kilka godzin nie zrobi mu różnicy, a czuł, że im szybciej znajdzie się daleko od szczęśliwej i zakochanej pary, tym szybciej poczuje się lepiej. On również wezwał cieniami swój plecak.
Ruszyli ramię w ramię w stronę sosny strzegącej granic Obozu. Będąc na szczycie wzgórza Thalia obróciła się jeszcze raz, by pożegnać się z widokiem miejsca, w którym poniekąd spędziła większość swojego życia. Nico nie poszedł w jej ślady. Czuł, że gdyby to robił, jego serce mogłoby się rozpaść na drobne kawałeczki, których nie byłby w stanie tak szybko pozbierać. Nie chciał zostawić za sobą swojej miłości, ale tak było lepiej.
Potem przekroczyli granicę, ruszając razem w niebezpieczny świat.
***
Percy Jackson czuł się stłumiony i osaczony.
Nie miał zielonego pojęcia, skąd się to uczucie bierze, ale mąciło jego spokój od powrotu z misji. Nawet teraz, kiedy spacerował z Annabeth po Obozie, nie mógł się go wyzbyć. Był szczęśliwy, mogąc znów zobaczyć swoją dziewczynę, jednak coś było nie tak. Idąc z nad jeziora, utonął w myślach, nieświadomie ignorując blondynkę. Kiedy podniósł głowę, na pagórku kilkadziesiąt metrów od siebie dostrzegł ciemną postać, na widok której serce w jego piersi zamarło.
Siedzący w trawie Nico di Angelo wpatrywał się w dal, niczym niepozorny strażnik. Oczy miał zmrużone, a ciepły wiatr wprawiał w ruch jego przydługie, czarne włosy. Był ubrany w koszulkę z pękniętą na pół czaszką i czarne spodnie. Na nogach miał wysokie, wojskowe buty. Do pasa przypiął miecz ze stygijskiego żelaza, który zawsze budził postrach zarówno wśród półbogów jak i potworów.
Od kiedy na misji ocknął się w morzu w ramionach Nico, czuł się dziwnie w jego towarzystwie. Był mu przede wszystkim okropnie wdzięczny za uratowanie życia, bo Thalia wyznała, że pomysł z zaniesieniem go do wody wyszedł właśnie od di Angelo. Próbował mu za to podziękować, ale syn Hadesa nie chciał dać mu ku temu sposobności. Nie miał pojęcia, czym mógł go urazić. Przecież kiedy się ocknął, Nico był dla niego miły. Pozwolił Percy'emu wesprzeć się na swoim ciele, asekurował go, dopóki nie odzyskał sił na tyle, by móc wyjść z wody, a i wtedy cały czas podtrzymywał go w pasie. Może syn Hadesa był na niego zły, bo zrobił z siebie ofiarę, którą to jemu przyszło się opiekować? A może wciąż żywił do niego nienawiść za to, że pozwolił zginąć jego siostrze?
Już nic ci nie grozi...
Dobrze pamiętał te słowa i ramiona zaciskające się mocno wokół jego ciała. W tonie, którym zostały wypowiedziane nie było nic, poza troską. Znów ogarnęła go chęć, żeby błagać go o przebaczenie za to, co było jego wielkim błędem.
- ...a nowy tron Hefajstosa zbuduję z żywych płomieni - Annabeth zakończyła swoją opowieść o planach architektonicznych na przebudowę Olimpu, czym ściągnęła go z powrotem do rzeczywistego świata.
Pochwalił jej projekty i przytulił do siebie. Zaczęli się przekomarzać. Percy od razu poczuł się lepiej. Usiedli na schodkach zbrojowni, rozmawiając o postępach, jakie zrobili Olimpijczycy od ukończenia wojny z tytanami.
Kiedy spojrzał ponownie w stronę pagórka dostrzegł już nie jedną, a dwie ciemne postacie. W drugiej rozpoznał Thalię.
- Są do siebie strasznie podobni, nie sądzisz? - zapytała Annabeth, podążając za jego spojrzeniem.
Istotnie, tak właśnie było. Po raz pierwszy zwrócił na to uwagę. Ich styl ubierania, sposób bycia, spojrzenie na świat... Pod pewnymi względami byli niemalże identyczni. Z Thalią toczył wieczne boje, dogryzali sobie na wszelkie możliwe sposoby, ale w gruncie rzeczy była dla niego jak starsza, wredna siostra, której nigdy nie miał. I na swój sposób ją kochał. Podczas misji stała się czymś w rodzaju pośrednika między nim a Nico.
Późnej dał się wciągnąć w niezobowiązującą rozmowę satyrom. Starał się nie myśleć o relacji z di Angelo, sprawiało mu to ogromny kłopot. Postanowił złapać go po kolacji i szczerze z nim porozmawiać, powiedzieć wszystko, co leżało mu na sercu i przeprosić.
Dlatego poczuł się jeszcze gorzej, kiedy dostrzegł dwie ciemne postacie przekraczające magiczną barierę między Obozem Herosów, a resztą świata. Annabeth złapała go za rękę.
- Percy, wiem, że to dla ciebie trudne - szepnęła. - Ale chyba nie spodziewałeś się tego, że oboje tu zostaną, prawda?
W głębi serca właśnie na to liczył. Przytulił się do blondynki, ukrywając twarz w jej włosach.
- Oni wrócą - powiedziała, gładząc go po plecach. - Ani w Podziemiu ani na Olimpie nie ma siły, która zdołałaby stanąć na drodze tej dwójce. Zaufaj mi.
Chłopak pokiwał głową.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
Annabeth widziała już wiele. I znała Percy'ego zbyt dobrze, by nie dostrzec cierpienia w oczach swojego chłopaka, które czaiło się tam, odkąd wrócił z misji. Nie chciał jej niczego wyjawić, ale nie była głupia. Miała pewność, że cokolwiek się stało, miało to jakiś związek z Nico di Angelo.
_______________________________________
Z racji tego, że siedzę sobie w domku, bo jestem chora, a są Mikołajki, postanowiłam zrobić prezent wszystkim shiperom Percico. Od kiedy dowiedziałam się, jak sprawy stoją w Domu Hadesa, pokochałam ten paring całym sercem, ale jakoś nie miałam w planach nic pisać. Pomysłu na tego shota nie miałam w ogóle. W ubiegły weekend otworzyłam dokument tekstowy i zaczęłam pisać jakieś głupoty. Wyszło, co wyszło, ale chyba mi się podoba. Przedzieliła go na pół, bo tekst jest dość obszerny. Ta część ma 3606 słów, druga mniej więcej tyle sama. Nie wierzę, że w tydzień napisałam tak dużo. Od wakacji miałam problemy z weną, a teraz... jestem z siebie zadowolona. Jak wszystko pójdzie po mojej myśli, dostaniecie drugą część jeszcze przed świętami, a w święta coś innego. Jak nie, to drugą cześć wrzucę dopiero w Wigilię. To i tak więcej, niż przez ostatnie trzy miesiące.
Tekst chciałabym zadedykować Renie i Lucy di Angelo. Obie jesteście świetnymi pisarkami-amatorkami, a swoimi opowiadaniami poprawiacie mi humor. Poza tym, to poniekąd dzięki wam powstał ten shot.
xo!
Oj jak mi miło *.* DZIĘKUJĘ za tą dedykacje! lubię poprawiać innym humor^^ poza tym to chciałabym być chora. jak ci się to znudzi to chętnie przejmę twoją chorobę. mam już dosyć szkoły -,-
OdpowiedzUsuńA teraz moi ulubieńcy! to naprawdę jest coś świetnego! ta część naprawdę ci wyszła. Nico jest taki słodki i w ogóle. zawsze gdy o nim czytam robi mi się smutno, bo wątpię aby wujek Rick zrobił z nich parę ;( szczerze sto razy wole Nica od Anabeth. ech
Thalie też lubię. strasznie się ciesze, że tak wspiera Nica, mimo, że nie musi. i Perci. o nim szczerze nie wiem, co mam myśleć. naprawdę byłoby świetnie gdyby wszystko zrozumiał. mam jednak wrażenie, że to nie nastąpi ;(
No dobra, kończę już! czekam z niecierpliwością na kolejną część!
Weny! Dużo weny!
Nico i Thalia od początku Klątwy Tytana stali się moimi ulubieńcami, w międzyczasie shipowałam związek Thalii i Luke'a, ale teraz... kurde, Percico! Percy'ego lubię, chociaż momentami mocno mnie irytuje. Nico jest słodki z mojego zamysłu, ale chcę też pokazać jego mroczniejszą stronę. Nie wiem, czy mi to wyjdzie. Też wątpię, żeby wujek Rick zrobił z nich parę, ale liczę na pocałunek, jako nagrodę pocieszenia ^^
Usuńdziękuję za miły komentarz ;)
O rany uwielbiam tę książkę-Percy Jackson mimo, że sam Percy mnie wkurza. I świetne , że dałaś takie postacie, Nico jest kochany...a zarazem czuć w nim coś takiego..rrr...Thalia za to przypomina mi siebie samą, trochę. Mimo wszystko mam nadzieję, że Percy się ocknie i będzie z Nickiem przynajmniej w tym opowiadaniu bo Annabeth to taka zimna baba jest. Genialność!
OdpowiedzUsuńWenusi niech ci nie brakuje !
JESTJESTJEST! Trzecie świetne Percico jakie znalazłam :D Dziękuję, że to napisałaś *.* Bardzo fajne opo <3 Na szczęście będzie druga część, ciekawe jak to się potoczy :3 Oczywiście chciałabym happy end, ale nie wiem, jakie masz plany :D
OdpowiedzUsuńTak więc weny! :3
Wszystko w swoim czasie ;) dziękuję za miły komentarz. a co do Percico, to po polsku nic nie znajdziesz. znam jednego oneshota poza moim, tyle. ale po angielsku jak poszukasz, to możesz trafić na naprawdę fajne rzeczy ^^
UsuńI nie martw się, wraz ze znajomą pracujemy nad tym, żeby coś się zmieniło z tym brakiem polskich ff.
Szukałam po angielsku, ale chyba mam pecha, bo nic nie znalazłam xD Ale nawet gdybym znalazła, nie sądzę, żeby mi się chciało użerać z angielskim :D
UsuńYeah, to dalej pracujcie nad tym *^* Będę wtedy bardzo szczęśliwa *-*
A czy Twoja znajoma również ma swojego bloga? Jeśli tak, to z chęcią zajrzę ^^
Ma, ale percico się nie zajmuje. pisuje raczej kryminalne, drastyczne i krwawe opowiadania, tudzież frerardy. a z percico mi po prostu pomaga. ale adres do jej bloga mogę ci zostawić: http://get-your-fucking-hands-off-me.blogspot.com/
Usuńpercico po angielsku: http://www.quotev.com/stories/Percico?v=users&xcat=-1 niektóre są napisane tak banalnym językiem, ze nawet ja słownika nie muszę używać ;)
Dziękuję za obydwa linki, wejdę jak tylko będę miała okazję :3 Oho :o To może ja też nie będę potrzebować słownika xD Jeszcze raz dzięki ;w;
UsuńOkay, masz jednak jednak szczęście, że jestem chora i nie poszłam dzisiaj do szkoły, bo dzięki temu jakoś się zmusiłam do tego, żeby napisać ci komentarz xD
OdpowiedzUsuńPomińmy fakt, że najczęstszym powodem, przez który ich nie wstawiam, to wylogowanie z własnego konta... wtedy jakoś tracę motywację >.>
No więc - PERCICO, KURWA!
Kooooocham, cóż tu więcej mówić ~(*3*)~
Cholernie tego mało u nas, właściwie prawie nikt z Polski nie pisze o tym parringu, a szkoda, bo jest genialny i powinien być równie popularny co Frerard, Shizaya, SasuNaru, czy HichiIchi *,* W każdym bądź razie cieszy mnie to, że jednak dołączasz do grupy skrobiącej fajne, czasem zboczone rzeczy o Percy'm i Nico. Zwłaszcza ty, Thal xD
Shot jest dla mnie genialny i naprawdę nie mogę się już doczekać reszty. Zbytnio kusisz, kobieto xD Ja chcę już znać kolejną część *^*
I w ogóle to życzę ci dużo weny, a jakby co to zawsze mogę ci kopnąć w dupsko ;P
xo!
(Zbyt leniwa i chora, żeby się wysilić na coś porządnego. Aż musiała to, kurwa, zaznaczyć...)
Koncert Marsów <333333 Niestety moi rodzice traktują mnie jak 5latka mimo, że 10 lat już od tego czasu już minęło, ba prawie 11...-,-
OdpowiedzUsuńJak jedziesz to będziesz mi mogła wszystko streścić a ja ci będę zazdrościć bo sama nie mam szansy. Idę się wyryczeć w poduszkę!