poniedziałek, 23 grudnia 2013

Like Ghosts in The Snow


Obiecany świąteczny prezent w postaci przesłodzonego Percico oneshota. 

Więc życzę Wam i szczęścia i farta, bo jedno i drugie jest przydatne,
życzę Wam wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze będą przy Was, 
życzę Wam dobrych książek i czasu na czytanie, 
życzę Wam niezapomnianych koncertów, po których trudno jest wstać z łóżka, 
życzę Wam przyjemnych, luźnych lekcji i niewielkiej ilości zadań domowych, 
życzę Wam trafionych prezentów świątecznych, 
życzę Wam weny, 
życzę Wam odpoczynku podczas przerwy świątecznej,
ale przede wszystkim życzę Wam miłości, bo bez niej jest ciężko. 
Wesołych świąt! 

W podkładzie smutki,bo Mercy Me i The Used, ale to są chyba jedyne świąteczne piosenki, jakie naprawdę lubię. Nie pasują tutaj w ogóle, więc jeśli nie chcecie, to nie puszczajcie ich.  
________________________



            Świat nigdy nie był idealnym miejscem. Ludzkość o niejednolitych poglądach od zarania dziejów toczyła ze sobą wojny, niszcząc powoli wszystko, co piękne. Niszcząc siebie nawzajem. Rasa ludzka jest zatruta, egoistycznie podążająca za złudnym szczęściem, którego nigdy nie zdoła złapać. Świat się kręci coraz szybciej, brakuje godzin w dobie i dób w roku, a wszystko przez ten pęd. Nowy Jork jest doskonałym przykładem miasta, które nigdy nie zasypia, bo czasu zawsze jest za mało. Jednak przychodzą takie dni, że i potężna metropolia pozwala, by jej ulice pokrył biały puch, a na wszystkich nadających się do tego powierzchniach zawisły kolorowe lampki i inne kiczowate, błyszczące ozdóbki. Świat zdaje się zwolnić na kilka krótkich chwil, dając nowojorczykom czas na zastanowienie się nad tym, co istotne. Pozwalając, by święta spędzone z rodziną były jak akumulator - ładowały siły na resztę roku.

Percy oparł się o framugę drzwi prowadzących do salonu pozwalając, by jego myśli płynęły swobodnie. W sumie, to lubił święta. Kiedy on i jego matka mieszkali jeszcze z Gabe'm, nie odczuwał tego jakoś szczególnie. Może przez to, że każdy wieczór spędzony z cuchnącym ojczymem był identycznie beznadziejny. Zaczął je doceniać dopiero tego roku, kiedy był na misji i bał się, że nie uda mu się wrócić na święta do domu. Bał się, że w ogóle nie uda mu się wrócić. Coś go wtedy tknęło i od tamtej pory cieszył się każdymi następnymi świętami jak małe dziecko. Dawał się porwać świątecznej atmosferze już kilka tygodni przed wigilią, podśpiewywał pod nosem świąteczne piosenki, zastanawiał się nad prezentami dla przyjaciół i dosłownie nic nie było w stanie zmącić jego dobrego nastroju.
Ten rok nie był wyjątkiem. Tyle, że Percy miał dodatkowy powód do radości.
Jego spojrzenie padło na kanapę obitą niebieskim pluszem, na której drzemał skulony chłopak. Jego sylwetka nadal była smukła, ale czarna koszulka już nie zwisała na nim jak na manekinie, co więcej, na gołych ramionach widoczny był delikatny zarys mięśni. Ciemne włosy opadały na bladą twarz, a długie rzęsy rzucały cienie na lekko zarumienione policzki. Zniknęły cienie pod oczami - dowody na to, że wcześniej półbóg nie sypiał najlepiej. Na wąskich, ale ładnie wykrojonych ustach błąkał się uśmiech. Syn Posejdona również uśmiechnął się na ten widok. Nico di Angelo, śpiący na kanapie w jego mieszkaniu przy Upper East Side zupełnie różnił się od tego chłopaka, który kilka lat wcześniej odwiedził go w jego urodziny, by przedstawić mu plan na pokonanie Kronosa. Po raz pierwszy, odkąd Percy go znał, wyglądał na naprawdę szczęśliwego i zrelaksowanego.
Chłopak odepchnął się od gładkiej powierzchni, by w kilku susach znaleźć się przy kanapie. Zdjął z falującej piersi w rytm oddechu młodszego półboga pilot i usiadł na podłodze, opierając się plecami o wersalkę. Program, na który był nastawiony telewizor właśnie emitował dokument na temat życia podwodnych ssaków. Percy uśmiechnął się pod nosem, dochodząc do wniosku, że właśnie to Nico musiał oglądać, zanim usnął. Syn Hadesa lubił sobie żartować z tego, że Percy jest najdziwaczniejszym morskim ssakiem, jaki kiedykolwiek się urodził, dlatego musiał mieć niezły ubaw, oglądając program. Przypuszczał, że specjalnie go sobie wybrał.
Nico di Angelo spędzał masę czasu w domu Percy'ego. Odkąd powrócili ze Starożytnych Krain udało im się nawiązać coś, co wtedy można było nazwać zalążkiem przyjaźni. Wojna się skończyła, przyszłość leżała przed nimi jasna i promienna. Dlatego Percy mimo całego zła, jakie wydarzyło się w jego życiu, mimo straty wielu przyjaciół i rozstania z dziewczyną starał się łapać szczęście, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. A tak się złożyło, że spotkania z Nico zaczęły mu je dawać. Z początku ich rozmowy były nieco niezręczne, Percy wiedział, jak wielką krzywdę wyrządził młodszemu półbogu i choć Nico o tym nie wspominał, ciągle go to gryzło. Chłopak po prostu przy nim był. Zdarzały się dni, kiedy syn Hadesa przychodził do domku numer trzy z samego rana, budził Percy'ego, wywalał go z łóżka, a potem sam się do niego pakował, patrząc z rozbawieniem, jak niezbyt rozgarnięty heros krząta się w poszukiwaniu jakichś ubrań. Potem zwykle wyciągał go na arenę, żeby mogli się ze sobą zmierzyć. Przy tym również mieli mnóstwo zabawy, obaj byli świetnymi szermierzami, więc każdy z nich wygraną stawiał sobie za punkt honoru. Później siadali na pomoście przy zatoce i popijając gazowane napoje z puszek, które Nico przemycał do Obozu, rozmawiali. Okazało się, że naprawdę mają o czym, ale nie ograniczali się do zainteresowań. Coraz częściej schodzili na poważne tematy. Któregoś ranka Percy, by pokazać młodszemu chłopakowi, że w pełni może mu zaufać, zabrał go na podwodną wycieczkę, przed którą Nico długo się wzbraniał, ale w końcu pozwolił synowi Posejdona zabrać się pod wodę i utworzyć wokół siebie bąbel z powietrzem. Oczywiście nie omieszkał mu przyrzec, że jeżeli ich utopi, to zapewni mu ponowną kąpiel w Styksie. W międzyczasie wątła nić porozumienia, jaka zawsze ich łączyła zamieniła się w solidną nić prawdziwej przyjaźni.
       Percy nie mógł sobie wyobrazić, że Obóz się skończy, a on wróci do domu i pójdzie do szkoły. Wiedział, że Nico wtedy również wyjedzie, czego półbóg nie mógł sobie wyobrazić jeszcze bardziej, niż końca Obozu. Życie bez docinek ponurego syna Hadesa było nie do przyjęcia, dlatego wymusił na Nico obietnicę, że będą się widywać najczęściej, jak się tylko da. Z początku było to dość problematyczne, ale potem Nico zaczął pojawiać się na drabince przeciwpożarowej za oknem mieszkania przy Upper East Side kilka razy w tygodniu, czasami nawet w środku nocy. Wtedy zwykle rozmawiali do rana, o brzasku Nico znikał, a Percy szedł kompletnie niewyspany do szkoły. Potem syn Hadesa zostawał u niego w weekendy na więcej niż jedną noc, aż w końcu ani Sally, ani Paula nie dziwiło to, że rano z sypialni Percy'ego wychodzi ciemnowłosy heros, chociaż wieczorem wcale go tam nie było. Percy był szczęśliwy, że jego mama i Paul nie robili mu z tego powodu wyrzutów. Po prostu zaakceptowali jego przyjaciela, traktując go jak członka rodziny, której tamten nigdy nie miał, a bardzo potrzebował. Półbóg widział to w jego każdym smutnym spojrzeniu. Dlatego z ogromną ulgą przystał na propozycję Sally, by zaprosił Nico na całą przerwę świąteczną do siebie. Wraz z Paulem wniósł do swojej niewielkiej sypialni dodatkowe łóżko, przez co nie pozostawało w niej wiele miejsca, ale Nico w ogóle się tym nie przejmował. Wyglądał na szczęśliwego.
Tak samo jak w chwili, w której spokojnie spał na środku wystrojonego świątecznie salonu.
Rano we trzech z Paulem byli na mieście wybrać drzewko. Trudno było wnieść na czwarte piętro świerk, który po ustawieniu w pokoju zajmował jedną piątą jego powierzchni i sięgał samego sufitu, ale efekt był wart każdego wysiłku. Mieli niezły ubaw, ubierając go we wszystkie ozdoby świąteczne, jakie tylko znaleźli. Percy, próbując rozplątać bardzo długi kabel ze światełkami, przez przypadek sam się w nie zaplątał, co doprowadziło całą resztę do wybuchu śmiechu. Syn Posejdona nigdy nie słyszał, żeby Nico śmiał się tak dużo jednego dnia. Nie twierdził, że do chłopaka nie pasuje ta jego mroczna aura Księcia Umarłych, po prostu uświadomił sobie, że znacznie lepiej wygląda owinięty błyszczącym, czerwonym łańcuchem, niczym szalem boa, strojąc do niego zabawne miny.
Na to wspomnienie zaczął się cicho śmiać, odchylając głowę do tyłu. Nieświadomie oparł ją o ramię Nico.
- Och, Jackson, co z tobą? - usłyszał zaspany głos za sobą. - Jeżeli morskie ssaki aż tak cię bawią, to chciałbym ci przypomnieć, że jesteś jednym z nich - dodał nieco zjadliwie.
Percy odwrócił się w jego stronę, pozostawiając morskie ssaki na ekranie telewizora w spokoju. Nico, mimo tonu, jakim wcześniej się posłużył, patrzył się na niego błyszczącymi oczami. Na jego twarzy widać było znikające powoli resztki snu. Percy uśmiechnął się, roztrzepując ciemne włosy na jego głowie. Półbóg szybko się rozbudził, podnosząc do pozycji siedzącej, by móc zrobić to samo z włosami Percy'ego. A że siedział na kanapie, a syn Posejdona pod nią, miał ułatwione zadanie. Jednak starszy heros ani myślał się poddać. Pociągnął przyjaciela za ramiona tak, że spadł z wersalki prosto na jego nogi. Szybko się pozbierał, rzucając na Percy'ego. Zaczęli się przepychać i gilgotać, tarzając po całej podłodze i przy okazji głośno się śmiejąc.
- Widzę, że bateria w pełni naładowana. Super, teraz można dręczyć Percy'ego Jacksona - zdołał wysapać Percy przed kolejnym atakiem zabójczego śmiechu, kiedy Nico zaczął wbijać mu palce między żebra. - Wystarczy - złapał za nadgarstki przyjaciela, który próbował wyrwać je z uścisku. Jego twarz była zarumieniona od śmiechu i Percy pomyślał, że jego musi wyglądać tak samo.
- Nie przeceniaj się, mam do roboty ciekawsze rzeczy niż dręczenie ciebie - Nico przekornie pokazał mu język, ale przestał się wyrywać. Za to przysunął się tak, by on i Percy mogli dalej opierać się o kanapę.
- Na przykład oglądanie programów przyrodniczych o morskich ssakach? - uniósł brwi. - Pozwól, że cię oświecę, stary. To wszystko i tak sprowadza cię do mnie.
Półbóg tylko prychnął, ale nie zaprotestował, kiedy Percy uwolnił jego nadgarstki z uścisku i otoczył go ramieniem. Ostatnio często mu się to zdarzało. Doskonale wiedział, że Nico nie znosi, kiedy ktokolwiek go dotyka, ale zdawało się, że dla niego robił wyjątek. A prawda była taka, że Percy naprawdę potrzebował czyjejś bliskości. Uczucie dotyku szczupłego ciała syna Hadesa dodawała mu otuchy.
- Beznadziejny z ciebie przypadek, Percy, wiesz o tym?
Tym razem to on prychnął, mierzwiąc wolną ręką włosy Nico. Lubił ich dotykać. Kiedy chłopak oparł się o jego bark, poczuł w brzuchu łaskotanie. Ruchy ręki Percy'ego stały się powolne, kiedy przeczesywał palcami miękkie kosmyki. Oddech młodszego półboga był ciepły, w przeciwieństwie do dłoni, które, nie wiadomo kiedy znalazły się na jego karku. Wzdrygnął się, ale nie pozwolił im zniknąć. Nico wtulił się w niego mocno. Czuł, że całe jego ciało drży, jakby miał się za chwilę rozpłakać. Czuł też szybkie bicie jego serca tuż obok swojego. Uświadomił sobie nagle, że już dawno nie było mu tak przyjemnie. Ta myśl uderzyła w niego niczym fala podczas sztormu o burtę statku. Z wrażenia jego ręka zamarła wplątana w ciemne włosy, ale po chwili wrócił do przerwanej czynności. Nie chciał tego niszczyć.
Dobrze znał Nico. Wiedział, że jego szorstki i zjadliwy ton zwykle jest wypełniony troską, ale poza nim nie wiedział o tym nikt inny. To była bariera obronna Nico di Angelo. Coś w rodzaju falochronu, mającego go chronić przed ludźmi. Gesty, w których okazywał swoją wrażliwość były niezwykle rzadkie i dla Percy'ego cenne. Nico potrafił na niego wrzeszczeć o tym, jakim idiotą jest, jednocześnie obejmując go mocno w pasie, zapewniając o swojej obecności. Nigdy nie pozwoliłby Percy'emu zrobić czegoś głupiego i tak było już od samego początku ich znajomości.
Myśląc o tym, syn Posejdona mocniej przycisnął do siebie ciało przyjaciela.
- Wiem, Nico - wyszeptał, przesuwając ich tak, żeby mógł objąć bruneta w pasie i wtulić twarz w jego włosy. Pachniały mieszanką męskich perfum z unikalnym aromatem świeżo rozkopanej ziemi. Chłopak poddał się jego poczynaniom bez słowa skargi. - Ale myślę, że nie ma nic złego w byciu beznadziejnym przypadkiem. Do tego da się przyzwyczaić.
Percy nie wiedział, po co to wszystko mówił. Może po prostu chciał sprawić, by Nico poczuł się lepiej. Nawet nie wiedział, czemu tak nagle posmutniał, ale postanowił, że będzie przy nim tak długo, jak mu to będzie potrzebne. Nawet jeżeli miałoby to trwać całą noc.
- Przepraszam cię - usłyszał stłumiony przez materiał szept.
- Za co? - zapytał zaskoczony, wpatrując się w zarumienioną twarz młodego di Angelo, która właśnie oderwała się od jego szyi. Odruchowo sięgnął po kosmyk opadający mu na twarz i wetknął za ucho. - Nie masz mnie za co przepraszać. Ja zawsze tutaj będę. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Nico popatrzył na niego smutno i wyswobodził się z jego ramion. Percy poczuł jakby ktoś ścisnął jego wnętrzności. Spojrzenie syna Hadesa ciążyło mu na równi z jego brakiem w ramionach. Chociaż w mieszkaniu było ciepło, otoczył go nieprzyjemny chłód, kiedy chłopak odsunął się od niego.
- Wszystko w porządku - Nico wyprzedził jego pytanie krótką, chłodną odpowiedzią. W jego głosie znów dało się słyszeć zwyczajną rezerwę, jakby chwilę temu w ogóle nie znajdował się w jego ramionach, szepcząc przeprosiny.
Wokół nich zapadła niezręczna cisza. Nico podciągnął kolana pod brodę i otoczył je ramionami. Obaj zapatrzyli się w telewizor, ale nie skupiali się na akcji. Po kilku minutach Percy uświadomił sobie, że nawet nie wie, o czym mówią w programie. Zatopił się w myślach, które nie chciały dać mu spokoju. Po raz kolejny dogłębnie analizował zaistniałą kilka minut wcześniej scenę, kiedy usłyszał, jak drzwi wejściowe się otwierają. Po mieszkaniu przetoczył się radosny głos Sally, wymieszany ze śmiechem Paula. Chłopcy popatrzyli na siebie. Percy zerwał się z podłogi i wyciągnął rękę, by pomóc wstać Nico. Ten jednak zupełnie ją zignorował, podniósł się o własnych siłach i ruszył w stronę korytarza. Nieco zmartwiony półbóg ruszył za nim. Nie chciał żadnej dzielącej ich bariery. Nienawidził momentów, w których syn Hadesa trzymał go na dystans, a on głowił się, dlaczego tak jest. Jak do tej pory nie udało mu się tego rozgryźć.
- Pomożecie Paul'owi wnieść zakupy? - zapytała wesoło kobieta, kiedy tylko pojawili się w zasięgu jej wzroku. Obaj posłusznie włożyli buty i kurtki, i szybko zbiegli po schodach na parking.
Okazało się, że samochód został po brzegi wypełniony różnymi produktami niezbędnymi, według Sally, do urządzenia świąt. Każdy z nich musiał kilkakrotnie wspinać się na czwarte piętro z reklamówkami. W końcu Nico zabrał z bagażnika ostatnią, Percy z westchnieniem ulgi zamknął auto.
- Śliczna noc - powiedział do czekającego przy wejściu na klatkę schodową chłopaka, który przestępował z nogi na nogę. W jego włosach pojawiło się kilka płatków śniegu.
- I mroźna - dodał, a Percy lekko się uśmiechnął.
- Chcesz iść na spacer? - zapytał, obracając w palcach kluczyki Paula.
- Raczej wątpię. Zimno mi - półbóg uciął rozmowę. Obrócił się plecami i popędził schodami na górę, zostawiając Percy'ego z nieprzyjemnym uczuciem, że coś spieprzył.
Nico często wpadał w melancholijny nastrój, Percy już do tego przywykł. Demony bruneta były nieodłączną częścią jego osobowości, bez której nie byłby tym, kim jest i syn Posejdona nigdy nie próbował z nimi walczyć. Samoistnie przychodziły i odchodziły, a kiedy go opętywały, należało wyczuć, czy zostawić Nico na jakoś czas sam na sam z myślami, czy go po prostu przytulić i zapewnić o swojej obecności. Tym razem druga metoda nie odniosłaby raczej pozytywnych skutków, więc postanowił na razie odpuścić.
W mieszkaniu Percy zabrał się za pomoc w układaniu w lodówce i kredensie produktów wyciąganych z toreb przez jego mamę. Sally opowiadała wesoło o spotkaniu w centrum handlowym swojej szkolnej przyjaciółki i aż trudno mu się było nie uśmiechnąć, patrząc na szczęście promieniujące od rodzicielki. Udawał, że wcale nie zerka w stronę drzwi od swojej sypialni, w której jakiś czas temu zniknął Nico.
- Pokłóciliście się? - zapytała cicho Sally. Jej głos był przepełniony troską o syna.
Percy spojrzał na nią błagalnie. Wiedział, że jego matka ma niezwykłe zdolności. Potrafiła patrzeć nie tylko przez Mgłę, ale i przez wszelkie maski, jakie próbował nakładać na twarz podczas całego swojego życia. Zawsze widziała, że z jej synem coś się dzieje, więc i tym razem nie umknęło to jej uwadze.
- Nie, mamo - mruknął w odpowiedzi. - Chyba nie - dodał ciszej, widząc jej czujne, zatroskane spojrzenia.
- Wiesz, Percy - kobieta usiadła na blacie stołu, poklepując miejsce obok siebie. Półbóg nie był pewny, czy stare drewno wytrzyma ciężar ich dwójki, ale posłusznie zajął miejsce obok matki. - Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Z resztą, widzisz to na swoim przykładzie. Niektóre rzeczy... - przerwała, jakby szukając odpowiedniego słowa. - Niektóre rzeczy nie są takie łatwe, mają drugie dno, którego na pierwszy rzut oka nie widać. Nieraz trudno nam jest wyrazić swoje uczucia. To okropnie trudne nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy kierujemy je do kogoś, kto nas dobrze zna.
- Do czego pijesz? - zapytał, zaniepokojony.
- Miłość jest naprawdę potężną istotą, Percy - Sally położyła dłoń na jego ramieniu. - Jest nieokiełznana jak najdziksze fale oceanu, a swoją potęgą może kruszyć nawet największe łańcuchy górskie, tak głęboko zaczepione w sercu.
Percy wolno pokiwał głową, przerażony faktem, że jego własna matka mówiła jak Wyrocznia Delficka, a on nie miał pojęcia, czego to się tyczy i co ma na ten temat myśleć.
- To wszystko? - zapytał.
Sally pokiwała głową z aprobatą, najwyraźniej z siebie zadowolona.
Półbóg zsunął się z blatu, powlókł zrezygnowany do salonu i rzucił się na kanapę. Paul montował na karniszu sznur z czerwonymi światełkami, starając się utrzymać równowagę na chwiejącym się taborecie. W innym wypadku Percy pewnie by się roześmiał, teraz jednak był zbyt rozchwiany emocjonalnie, by zrobić cokolwiek, poza tępym wpatrywaniem się w sufit. Rozmowa z matką namieszała mu w głowie jeszcze bardziej. No i do czego niby miała się odnosić? Poza tym, był jeszcze Nico. Nico, który przez resztę wieczoru nie wychylił się z pokoju, a Percy był zbyt słaby, by do niego zajrzeć, chociaż wiedział, że powinien. Czuł się za niego odpowiedzialny. Tak, jak jeszcze nigdy za nikogo, nawet za Grovera, kiedy wpakował go w kłopoty, ani nawet za Annabeth, wtedy w Tartarze, chociaż była jego dziewczyną. Chociaż ją kochał.
Jego uczucia względem Nico nie trzymały się kupy i odnosił wrażenie, że sam zainteresowany patrzy na to podobnie. Przecież wcześniej tak bardzo go nienawidził, że Percy bał się w jakikolwiek sposób do niego zbliżyć. Bał się, że mógłby zrobić mu coś jeszcze gorszego. Długo dojrzewał, by przed samym sobą w końcu przyznać, że śmierć Bianki była jego winą. Może nie bezpośrednio, ale jednak. Popełnił też błąd, składając Nico obietnicę. Ale nie mógł postąpić inaczej. Było już za późno na zmianę decyzji, a syn Hadesa mu wybaczył, chociaż to również wymagało czasu.
Właśnie, czas. Percy nawet nie zauważył, kiedy zegar na ścianie wybił godzinę jedenastą. Bezczynnie przeleżał na kanapie prawie dwie godziny. Ciągle słyszał kroki matki krzątającej się po kuchni, docierały do niego również urywki rozmowy, jaką prowadziła z Paulem. Ktoś zgasił w salonie światło, jedynym jego źródłem pozostały lampki na choince i karniszu, które odbijały się w szybie i mieszały ze światłami wielkiego miasta. Telewizor też został zgaszony. Nie miał pojęcia, że potrafi aż tak długo przebywać w stanie absolutnego otępienia.
Podniósł się niechętnie z kanapy i ruszył w stronę swojej sypialni. Miał nadzieję, że Nico zdążył już zasnąć. Wolał to, od jego milczenia, którym z pewnością zostałby uraczony. Percy nie miał na to siły.
W pokoju paliły się tylko niebieskie lampki przymocowane do ściany nad łóżkiem. W ich świetle skulona na nim postać wydawała się mała i jeszcze bledsza niż zwykle. Nico nie spał, i choć starał się markować sen, Percy nie dał się oszukać. Nauczył się już rozpoznawać rytm jego oddechu gdy śpi. Właściwie, to znał już na pamięć wszystkie jego ruchy. Wiedział, jak się zachowuje, kiedy się denerwuje, kiedy jest smutny i kiedy się cieszy, chociaż nie chce tego okazywać. Wiedział, jak wygląda, kiedy jest czymś podekscytowany. Nie było rzeczy, której Percy nie zdołałby w nim rozpoznać. Po prostu go znał.
Wiedziony impulsem, sięgnął do szuflady w komodzie, do której schował małą paczuszkę. Miał mu to dać dopiero rano, ale specjalne sytuacje wymagały specjalnych środków. Poza tym, to chyba było zbyt osobiste, by wręczać przy jakichkolwiek światkach. Z paczuszką w ręce podszedł do łóżka, na którym leżał chłopak i przysiadł na jego krawędzi. Chłopak drgnął, gdy dotknął jego ramienia.
- Nico - szepnął, przesuwając dłoń wzdłuż ramienia młodszego półboga.
- Czego chcesz, Jackson? - warknął.
- Leżysz na moim łóżku - odpowiedział, delikatnie się uśmiechając. Jego dłoń nadal spoczywała na ramieniu di Angelo.
- Przepraszam, w takim razie. Już się z niego wynoszę - usiadł i chciał się przenieść, ale Percy zacisnął dłoń na jego ciele. Może nieco za mocno, bo Nico ledwo zauważalnie się skrzywił.
- Nie o to chodzi. Zostań. Chcę ci coś dać - powiedział na wydechu. Jeszcze nigdy nie było mu tak trudno nad sobą zapanować w obecności syna Hadesa. Atmosfera między nimi zrobiła się strasznie gęsta.
- Dobrze wiesz, że niczego od ciebie nie chcę - ton chłopaka był chłodny, ale głos lekko drżał. Jakby zaprzeczając własnym słowom, wciąż siedział obok Percy'ego.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Percy dostrzegał w ciemnych tęczówkach taką ilość smutku, jakiej już dawno tam nie widział. Może Nico przeczuwał, co syn Posejdona chce mu wręczyć. Percy nie chciał, by historia sprzed kilku lat się powtórzyła, ale mimo wszystko, zdecydował się na ten krok.
Wcisnął w szczupłe dłonie chłopaka niewielkie pudełeczko.
- Może to nie jest odpowiedni podarunek na tą okazję, ale przeleżała u mnie tyle czasu... - patrzył, jak długie palce chłopaka pracują, by rozwinąć niebieski papier ozdobny. - Cały czas przypominała mi o tym, co się stało, o mojej winie. Tymczasem powinna należeć do ciebie.
Po chwili walki z opakowaniem Nico wyciągnął podarunek. Spojrzał na Percy'ego wielkimi jak spodki, szklącymi się oczami. Z niemalże nabożną czcią trzymał w dłoni małą figurkę przedstawiającą postać Hadesa z gry Magia i Mity, którą kochał jako dzieciak - ostatni prezent od ukochanej siostry.
- Ty przez cały ten czas...
- Tak - przerwał mu Percy. - Po naszej... sprzeczce, wtedy w Obozie, schowałem ją u siebie. Chciałem ci ją oddać, ale nigdy wcześnie nie było okazji. Poza tym, wydawało mi się, że mógłbyś być na mnie zły - zaczął się plątać.
- Zły? - wyszeptał chłopak. - Kurwa, Percy!
Nico położył dłoń na jego policzku i go pocałował. Percy zesztywniał pod wpływem nowego uczucia. Usta Nico były wąskie i miękkie, ale przyjemnie ciepłe. Zupełnie inne od ust, jakie do tej pory czuł na swoich. Był kompletnie zszokowany zaistniałą sytuacją. Przymrużył powieki, pozwalając chłopakowi na ruchy, jakie wykonywał. Wyczuwał jego wahanie, kiedy chciał się cofnąć, ale wtedy Percy przytrzymał jego rękę i wprawił swoje wargi w ruch. Pocałunki Nico były delikatne, ale mocniejsze i bardziej natarczywe, niż te, którymi obdarowywała go Annabeth. Był od niej znacznie silniejszy, ale w tamtej chwili dla Percy'ego nie miało to najmniejszego znaczenia. Druga dłoń spoczęła na policzku Nico i już tam została. Wciąż nie wiedział, jak się zachować, ale nie mógł go od siebie odepchnąć. Nie mógł i nie chciał, bo sprawiało mu to przyjemność. Bał się tego, co to może oznaczać. Jakie ten niewinny pocałunek może pociągnąć za sobą konsekwencje. W końcu byli przyjaciółmi.
I nagle Percy zrozumiał, co wprawiło Nico w taki podły nastrój, wtedy w salonie. Nazwał ich wtedy przyjaciółmi. Zaklasyfikował ich relacje jako przyjaźń, kiedy Nico najwyraźniej czuł coś więcej. Zrozumiał też nagle to, co Sally starała mu się przekazać w kuchni. Niektóre rzeczy mają drugie dno, którego na pierwszy rzut oka nie widać. Jego mama widziała i wiedziała więcej. Wszystko nagle nabrało sensu i ukazało się w jego głowie jasno i klarownie.
Oderwał się od ust chłopaka, który cofnął się lekko, patrząc na niego z przestrachem. Już nie było odwrotu, w końcu wykonał ten ruch, pozostało tylko czekać na skutki podjętej pod wpływem chwili decyzji.
- Przepraszam, Nico, nie miałem pojęcia - wyszeptał Percy, wciąż gładząc dłonią jego policzek.
Chłopak wytrzeszczył oczy, zaskoczony, ale w jego tęczówkach dało się dostrzec nikłe płomyczki nadziei.
- Nie mogłeś wiedzieć, nikt nie mógł - odpowiedział cicho, spuszczając wzrok, ale Percy złapał go za brodę i skierował spojrzenie z powrotem na siebie. Policzki chłopaka przybrały kolor żywej czerwieni.
- To nic złego - powiedział delikatnie.
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się mylisz.
- Nie mylę się, bo już wszystko wiem. I nie ma w tym nic złego, bo ja w pełni to akceptuję. Wszystkie twoje uczucia - w momencie, w którym Percy wypowiadał te słowa, uświadomił sobie, że są one najszczerszą prawdą, płynącą z jego serca, które kołatało w jego klatce piersiowej w zdwojonym tempie.
- Ale nie umiesz ich nazwać - odpowiedział mu, ale już nie uciekał wzrokiem.
Percy złapał go za rękę i ułożył ją na swojej piersi, by Nico mógł poczuć jego bicie serca. Szybkie i równe, jak po przebiegnięciu maratonu. Przykrył jego dłoń swoją. To było dziwaczne uczucie, mieć Nico tak blisko siebie, czuć go w inny sposób, niż czuł go do tej pory. Jego ciało drżało.
- Sam je nazwij. Jeżeli nie proszę o zbyt wiele, chcę to usłyszeć.
Wiedział, że Nico czuje się niekomfortowo, chciał go jakoś rozluźnić. Chciał, by poczuł się swobodnie, ale nie miał pojęcia, jak tego dokonać. Dlatego po prostu położył dłoń na jego plecach i delikatnie nią przesuwał w górę i w dół.
- Jesteś dupkiem, Percy Jacksonie - wyszeptał chłopak, już bez jakiegokolwiek smutku w głosie. Było tam tylko wahanie. - Kocham cię, rozumiesz? Kocham.
Percy się uśmiechnął, mocno go do siebie przytulając. Jego obie dłonie znalazły miejsce na plecach syna Hadesa, a twarz w jego włosach. Wciąż czuł drżenie jego ciała, ale chłopak powoli się uspakajał, podobnie, jak on sam.
- Też cię kocham, mały - Percy wyszeptał, całując przy tym czubek głowy Nica.
Wiedział że to prawda. Zrozumiał, dlaczego tak bardzo się o niego troszczył i dlaczego nie mógł bez niego wytrzymać. Dlaczego dobrze się czuł jedynie wtedy, kiedy miał pewność, że syn Hadesa jest bezpieczny i dlaczego trzymanie go w ramionach wydawało mu się czymś naturalnym. Dlaczego jego pocałunek naprawdę mu się podobał. To nie była zwykła potrzeba bliskości. Percy potrzebował właśnie tej bliskości, jaką mógł mu zaofiarować jedynie Nico di Angelo. Po prostu go kochał.
       - Jak długo? - zapytał po jakimś czasie, wciąż tuląc do siebie ciało półboga.
- Zbyt długo. Podziwiałem cię od samego początku. No nie śmiej się! - trzepnął Percy'ego w ramię, kiedy ten wybuchnął śmiechem. - Później cię nienawidziłem, ale to minęło. I zmieniło się w coś innego. Długo nie umiałem tego nazwać. Chyba jeszcze nie chcę o tym mówić.
- W porządku. Mamy na wszystko czas, Nico - Percy oparł się o ścianę, ciągnąc za sobą chłopaka, by móc się do niego przytulić.
- Co to znaczy? - zapytał brunet, układając głowę na ramieniu Percy'ego.
- Na razie chyba tyle, że to będzie najlepsza przerwa świąteczna w moim życiu. Później zastanowimy się, co dalej.
- To wszystko jest takie...
- Dziwne? Niepojęte? - Percy spróbował za niego dokończyć.
- Raczej zwyczajne. Zawsze inaczej wyobrażałem sobie ten moment - wyznał.
Percy pokiwał głową z dezaprobatą.
- Ale teraz też nie jest źle. Mamy święta, niebieskie światełka, Sally upiekła genialny piernik...
- Och, Jackson, proszę cię, zamknij się! - Nico zamknął mu usta pocałunkiem, który był równie delikatny, jak ten pierwszy, ale pozbawiony lęku. Po prostu zwykły niezwykły pocałunek zakochanych w sobie ludzi.
Jakiś czas później, kiedy leżeli już obaj mocno do siebie przytuleni i przykryci ciepłą kołdrą, wszystko wydawało się być na swoim miejscu.
- Wesołych świąt, Percy.
- Wesołych świąt, mały.
Wreszcie.

_____________________________



*
"And never will I give up trying 'cause you're everything to me. "

        Nie jestem miłośniczką tych świąt. W sumie, to nie jestem miłośniczką żadnych świat. Jakby człowiek potrzebował pretekstu, żeby spotkać się z rodziną... A dodatkowo nalatasz się po sklepach, a potem nażresz przy wigilijnym stole tak, ze będzie ci wypływać uszami. Kicz. Może ja jestem zgorzkniała, czy coś, ale jakoś nie działa na mnie ta cała magia świąt. Jedyną rzecz, którą lubię są domu udekorowane światełkami. 
        Powyższy shot, suma całej mojej nudy, pisany w domu, na lekcjach, w różnych dziwnych miejscach, betowany przez Ironic Smile, znanej jako Bigos. Jest przesłodzony, banalny, może nudny. Równie kiczowaty, co te całe święta. Ale w sumie do Percico pasuje mi taki słodki klimat. Tytuł nie ma nic wspólnego z treścią, po prostu mi tu pasuje. ROZJECHAŁY MI SIĘ AKAPITY ;___; 
        No ale dość mojego zrzędzenia. Muszę sobie popisać. Generalnie dobrze nie jest, źle też nie. Chujowo, ale stabilnie i może niech tak zostanie. Nie potrzebne mi kolejne anomalia uczuciowe. Czuję się, jakbym zatoczyła jedno, wielkie jebane kółko, to wystarczy. 
        Planuję coś w rodzaju dłuższego opowiadania z wątkiem Percico. Jacyś chętni do czytania tego? Nie? Cóż, pewnie i tak się za to wezmę. Bigos będzie miał łapki pełne roboty, bo zgłosił się na betę. Biedna. 
        No więc druga część Mountain może jeszcze przed nowym rokiem, a jak nie wyjdzie, to tuż po nim. 

        Wygrałam życie, 22 czerwca 2014 roku jadę do Rybnika na koncert 30 Seconds to Mars! Wybiera się ktoś z Was? 

* Gif zwinięty z tumblr'a Lion Heart Girl  

16 komentarzy:

  1. Wreszcie moje oczy mają się czym zacieszać na te święta, alleluja! xD

    Percico, ach to Percico *wzdycha* Bardzo się cieszę, że wreszcie to zamieściłaś, ale przyznam się, że tym razem czytałam go tylko fragmentami. No wiesz... widziałam go przynajmniej kilkanaście razy, więc znam już wzdłuż i wszerz ;P

    Powiem ci, że bardzo mi się podoba i ogólnikowo też się zgodzę, że mimo wszystko im najbardziej pasuje taki nastrój sielankowy. Samej jest mi trudno sobie ich wyobrazić bez niej, bo nawet jeśli dookoła lałaby się krew, latały jelita, uszka (if ju noł... XD) i wszędzie, gdzie tylko okiem spojrzeć, by się zarzynali, to oni i tak wytworzyliby taką automatycznie atmosferę, że nie dałoby się nie rozmarzyć ^ ^

    Motyw świąteczny jak najbardziej w święta mi pasuje, zwłaszcza, gdy widać tę potrzebę bliskości u Nico. I jeszcze Percy, cud, miód i zalewaja, no co mam ci jeszcze powiedzieć? xD

    Betować oczywiście będę z miłą chęcią, a to, że mogę przy tym paść głową w klawiaturę, to już trudno – takie jest życie. Z góry również zaznaczam, że geniuszem w sprawdzaniu nie jestem, zwłaszcza jeśli chodzi o interpunkcję *strzela sobie palcami samobója w skroń*

    Ja bardzo wyczekuję na to dłuższe Percico, dobrze wiesz, jak się na nie napalam. Już się nie mogę doczekać, aby je dorwać w swoje łapki ;P

    Możliwe, że ja też pojadę na koncert, ale nie wiem, bo jeszcze nie kupiłam biletu D:

    Kill me, please...

    A poza tym to pozdro – widzimy się dzisiaj na naszej wieczornej rozmowie, z przerwami na żądanie xD

    xo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "nawet jeśli dookoła lałaby się krew, latały jelita, uszka (if ju noł... XD) i wszędzie, gdzie tylko okiem spojrzeć, by się zarzynali" bicz, leżę i ryczę ze śmiechu xDD a uszka to uszka. if ju noł ^^
      musimy uruchomić jakieś gg, czy cuś. albo specjalną pocztę do wysyłania tych percico. coby nie było tak, jak w przypadku tego shota.
      + ja też nie kupiłam biletu. ale jakby co, to widzimy się pod wejściem na golden i próbujemy wbić do środka, toć to już tradycja c:

      Usuń
  2. Świąteczny post - TAK! Percico - mniejsze tak hehehe
    Sama przygotowuję właśnie świąteczny one-shot na swojego bloga, ale nie wiem czy dam radę do jutra X.X
    Najpierw Ci powiem, że wydaję mi się, że powinnaś wyjustować tekst. Tak to się mówi? Ładniej to wygląda i przyjemniej się czyta (ale to tylko moje zdanie :)

    "Nico potrafił na niego wrzeszczeć o tym, jakim idiotom jest, jednocześnie obejmując go mocno w pasie, zapewniając o swojej obecności." - Powinno być chyba IDIOTĄ ;p
    "Nie o to chodzi. Zostać. Chcę ci coś dać" - ZOSTAŃ, zamiast ZOSTAĆ.
    "Był kompletnie zszokowany zaistniałą sytuacjom." - sytuacją
    "Jakie ten nie winny pocałunek może pociągnąć za sobą konsekwencje." - niewinny pisze się razem
    "Oberwał się od ust chłopaka" - miałaś na myśli 'oderwał'? ;p

    CHYBA MNIE PRZEKONAŁAŚ DO PERCICO!
    Po prostu się zakochałam OMNOMNOMNOMNOMNOMNOM
    To takie cieplusie jest i takie świąteczne, bogowie, bogowie, bogowie! *.*
    No nie wiem co mam jeszcze napisać, nie umiem T.T
    Ale mam nadzieję, że jak napiszę: KOCHAM TO PO PROSTU! To wystarczy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wiesz co? Wybiłaś mnie z wątku Percabeth w moim opowiadaniu!!! Co ja mam teraz zrobić :C

      Usuń
    2. Właśnie mi wyjustowany tekst czyta się beznadziejnie.
      I tak to jest, jak się pisze opowiadanie w wordpadzie, zamiast normalnym, ludzkim microsoft wordzie ;___; błąd na błędzie, chociaż przeglądałam to 783642934 razy i Bigos co najmniej tyle samo. Ale już wszystko poprawiłam. Shame on me.
      Cieszę się, ze cię przekonałam. to jest takie słodkie... nie rozumiem, jak można tego nie shipować, ale widać mam zdolnosci perswazyjne, bo zagorzałych zwolenników Percabeth zamieniam na Percico shiperów xDD
      Co masz teraz zrobić? zamienić percabeth na percico. i wszyscy będą szczęśliwi ^^ No, wszyscy poza Annabeth xDD
      Dziękuję za wypisanie mi tych głupich potknięć, postaram się poprawić i więcej nie grzeszyć (i ściągnąć microsoft worda na kompa) C;

      Usuń
  3. co? jak? jaki koncert? i czemu ja znów o nim nic nie wiem??? kurcze zawsze dowiaduje się nie w porę. chociaż może tym razem uda mi się pojechać <3
    a skoro już zaczęłam od końca to pragnę wyrazić swoja radość na temat długiego opowiadania na ich temat. mnie to niezmiernie cieszy i na pewno będziesz mogła oczekiwać komentarza ode mnie!
    A teraz początek. nie martw się ja nigdy nie obchodziłam świąt, więc jakoś ta magia też na mnie nie działa. chociaż piosenki i światełka są naprawdę śliczne xd
    szczerze to jestem w siódmym niebie. czytałam i szczerzyłam się do ekranu. dobrze, że nikt nie wszedł, bo zapewne wyglądało to dziwnie. Niekiedy fanie jest przeczytać taki słodkie opowiadanko. i szczególnie gdy jest tak dobrze napisany i do tego dotyczy dwójki moich ulubionych bohaterów. kocham, kocham kocham to!
    no dobra czekam więc na kontynuacje tamtego oneshota i na długie opowiadanie^^
    Weny życzę na to wszytko!

    PS CO? czerwiec... choler już mnie pewnie nie będzie -,- szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie będziesz, jeśli można wiedzieć? Taaa, ja też kocham zaczynać od końca. Ale kocham Marsów i możliwość spotkania fajnych ludzi na koncercie bardzo do mnie przemawia.
      Generalnie nie lubię piosenek świątecznych, ale te dwie z góry, może jeszcze dodać All i want for christmas is you w wersji My Chemu są świetne. A światełka... kosmos. co roku męczę tatę, żeby kupował jakieś nowe i zawieszał w nowych miejscach. w moim pokoju wiszą przez cały rok i jak mam doła, to sobie je zapalam <3
      cieszę się, że ci się podoba, ale cały czas pracuję nad tym, by być lepsza.na razie jestem ustawiona z notkami, mam kilka percico, rozdział Nightmare'u i jedno RL/SB w zapasie, więc na nudę na tym blogu nie licz ;P
      dziękuję za przemiły komentarz <3

      Usuń
    2. do dziadków za granice chyba będę jechać. jeszcze do końca nie wiem, ale wątpię aby udało mi się jechać na koncert. a kocham Marsów <3

      cieszy mnie, że nie będzie tu nudy. i tak trzymaj dalej! ;d

      Usuń
  4. BOŻEEEEEEEEEE <3 CHYBA W ŻYCIU NIE BĘDĘ POTRAFIŁA NORMALNIE SKOMENTOWAĆ PERCICO <3 KOCHAM CIĘ ZA TEN ONE SHOT I JESTEM MILION RAZY NA TAK, JEŚLI CHODZI O JAKIEŚ DŁUŻSZE PERCICO <3
    .
    .
    .
    Dobra, już mi lepiej. No to... Uśmiechałam się jak głupia przez całe opowiadanie. Niby... zwyczajne, ale takie niezwykłe! BARDZO mi się spodobał ten OS i czekam na dużo, dużo więcej <3 Ten Nico... I Percy... Awww, takie słodkie, że chyba będę mieć próchnicę <3 Uwielbiam Cię! *^*
    Czekam na więcej. Weeenyyyyy~ <3 No i Wesołych Świąt ;w;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie słodkie, że aż mdli xDD
      Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ładnie podziękować za tą niesamowicie pokrzepiającą porcję cukru, jaką zawarłaś w swoim komentarzu.
      oj, wena się przyda ;)
      xo!

      Usuń
  5. to było przesłodkie ! Uwielbiam takie teksty! lejący się lukier i słodkości! Uśmichałam się jak głupia przez całego shota. Super i liczę na więcej takich opowiadań.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na opowiadania-slash-desire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Eh...nareszcie no. Czekanie na coś tak przyziemnego jak durny buziaczek może człowieka tak cisnąć. Co mam powiedzieć? Chyba to, że mimo wszystko lubię cukier. Nareszcie Percy się ogarnął...jak przeczytałam padłam bo myślałam, że będziemy jeszcze czeeekać na nich kupe czasu a tu zaskok. I to fajny, wreszcie coś miłego na święta. Wyszło ci genialnie tak, że ja tam chcę więcej. Zresztą jak szukałam coś to po polsku brak normalnie Percico! Żałosne...
    Jeśli ma cię to pocieszyć to ja też nie lubię świąt, oprócz tego, że przerwa to spotykanie się z rodziną i wgl to mi nie pasi.

    OdpowiedzUsuń
  7. sama słodycz :D milo się czytało i czekam na więcej. Co do koncertu to też sie wybieram, mam jak rzut beretem do Rybnika 20 min autem ^.^

    nov25

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow!
    Nie umiem nic innego powiedzieć - przepraszam :*
    Wow do potęgi wow!
    To jest takie super że... wow.
    Percico zajebiste :)
    Nico był taki... di Angelowy :)
    Percy no... Jacksonowy :)
    Nie umiem nic innego powiedzieć, masz talent!

    OdpowiedzUsuń
  9. Może i za późno piszę ale no to jest po prostu genijalne...
    Co do świąt mam tak samo tyle że ja nie mam zbytnio rodziny..
    W każdym bądź razie są 2lata później a ja piszę, nie oczekuję że to przeczytasz ;)
    (Z góry przepraszam za błędy)
    ~Angelika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak się składa, że jednak czasem tu zaglądam i przeczytałam ;) dziękuję ci za miłe słowa.

      Usuń

Image and video hosting by TinyPic